Biblioteka Ubrań jest odpowiedzią na jeden z największych problemów kobiet – „mam pełną szafę, ale nie mam w co się ubrać”. Dziewczyny oparły swoją firmę na modelu sharing economy, czyli współdzieleniu (szafy).
Aleksandra Partyka: Czym jest i jak działa Bibliotek Ubrań, na czym polega korzystanie z niej?
Marta: Biblioteka Ubrań jest firmą, która opiera się na modelu sharing economy. W naszym przypadku polega to na dostępności do ubrań. Wybiera się pakiety, które umożliwiają dostęp do dowolnie wybranych czterech ubrań, które się wypożycza.
Aga: Można powiedzieć, że tak naprawdę, porównując do innych usług, jesteśmy troszeczkę takim Netflixem, gdzie można sobie wykupić abonament. My oferujemy pakiety, ale też zastanawiamy się nad wprowadzeniem abonamentów. Nie musisz kupować sukienki, wystarczy ją wypożyczysz na jakąś konkretną okazję – na imprezę, na wesele, na spotkanie biznesowe. Nie chcemy gromadzić kolejnych rzeczy w szafie tylko staramy się rozwiązać nasz kobiecy problem – “mam szafę pełną ubrań, ale nie mam w co się ubrać”. W związku z tym staramy się działać w kółko, wraz z wędrującymi ubraniami, które cały czas zmieniają użytkowników.
Skąd wziął się pomysł na Bibliotekę Ubrań? Czemu akurat Wrocław?
Marta: Szczerze mówiąc Biblioteka Ubrań wzięła się z naszej własnej potrzeby. W momencie, w którym zaczęłyśmy korzystać z sharing economy zrozumiałyśmy, zobaczyłyśmy że nie trzeba wszystkiego kupować i posiadać na własność, tylko bardzo fajnym i elastycznym rozwiązaniem jest po prostu możliwość korzystania z pewnych rzeczy. Przyszło nam do głowy, że większości ubrań nie potrzebujemy mieć na stałe w swojej szafie. Możemy je po prostu wypożyczać. Szukałyśmy alternatywy dla tradycyjnej konsumpcji i mody.
Aga: A ponieważ już wcześniej korzystaliśmy z sharing economy z różnych oddolnych inicjatyw: Blablacar, Foodsharing (taka półka gdzie oddawaliśmy jedzenie, a później jak my czego potrzebowałyśmy to też brałyśmy), wymieniałyśmy się na placu ubraniami, Couchsurfing – byłyśmy gospodyniami.
Marta: To wszystko działo się naturalnie, nasiąkałyśmy takim stylem życia, który pokazuje, że nie musisz wszystkiego posiadać na własność, możesz korzystać, użytkować a potem dzielić się z innymi i to jest fajne, pożyteczne, nie ogranicza nas. A dlaczego Wrocław? Jesteśmy obie wrocławiankami, stąd pochodzimy, naturalne dla nas było to, że wróciłyśmy do rodzinnego miasta.
Aga: Chciałyśmy coś tu stworzyć, ale jednocześnie budować społeczność. Jak opowiadaliśmy o naszym problemie i pomyśle to dużo osób stwierdzało “mam tak samo, widzę że mam za dużo rzeczy!”. Im więcej się korzysta z takich alternatywnych opcji, tym bardziej widzi się, że przestaje nam być coś potrzebne, łatwiej możemy odejść od posiadania. Stwierdziłyśmy, że nie ma we Wrocławiu żadnej alternatywy, tylko cały czas musimy kupować, a skoro mamy wiedzę typu know-how, to możemy z tego skorzystać i wprowadzić tu Bibliotekę. Jesteśmy dwuosobową armią. Nagle trzeba się zająć mnóstwem rzeczy, których nigdy nie robiłyśmy (np. filmiki czy zdjęcia), nauczyłyśmy się wiele, ale drugie tyle przed nami. To jest ciągła nauka. To jest trudne, ale fajne i przyjemne.
A jak ta wasza dwuosobowa armia pozyskuje rzeczy do Biblioteki? Jak te ubrania tu przywędrowały?
Marta: Zaczęłyśmy kolekcjonować ubrania jak byłyśmy w Niemczech. Tam gdzie powstał pomysł na BU. Zaczęłyśmy chodzić po vintage shopach i flohmarktach, szukać wyjątkowych ubrań, z historią, takich perełek. Zauważyłyśmy, że nie lubimy chodzić tak jak cała ulica, i mnóstwo jest kobiet, które szukają czegoś wyjątkowego w ubraniach. Potem to poszło dalej, stwierdziłyśmy, okej my też robimy przegląd swojej szafy, mamy dużo rzeczy z przeszłości, które założyłyśmy raz albo są ciuchy nadal z metkami i przyznajemy, że takie rzeczy też miały miejsce w naszym przypadku! Potem zobaczyły to nasze mamy i przyjaciółki i stwierdziły, że też mają taki problem. Zwracają się do nas kobiety z tym samym kłopotem: “mam szafę pełną ubrań, w połowie nie chodzę, nie chcę ich wyrzucać, bo to są rzeczy pełnowartościowe, chciałabym żeby coś dalej się z nimi działo pożytecznego”. My dajemy im drugie życie w Bibliotece i są później dostępne do wypożyczenia.
W Niemczech powstał pomysł… Rozumiem, że zagraniczne biznesy działające w podobny sposób inspirują was do działania?
Aga: W Holandii, Niemczech, Szwecji takie biznesy działają, w Czechach się pojawiają, w Stanach również.. Chyba już w każdym kraju europejskim. Internet ma to do siebie, że można szybko i łatwo dotrzeć do wielu różnych osób, więc widzimy, że się z innymi bibliotekami wspieramy. To nie jest kopiowanie, każda biblioteka jest inna. Czasami łapiemy się na tym, że mamy coś, ale pytanie, jak to jeszcze można podkręcić? Ale często jak ktoś wchodzi do nas czy rozmawia z nami to mówi, że to co widzi to jest sto procent nas albo, że Biblioteka Ubrań jest wyrażeniem naszego stylu. W Europie wszystko jest o 3-5 lat do przodu, u nas dopiero raczkuje i się rozwija, więc my ewentualnie możemy podpatrzeć gdzie nie popełniać tych samych błędów, uczyć się na przykładzie tego i sprawiać, że nam może to wyjść lepiej.
Co było pierwsze – ruch sharing economy, czy konkretny biznes taki jak wasza Biblioteka, tylko podpatrzony zagranicą?
Marta: Zaczęło się od sharing economy, bo to był temat pracy licencjackiej Agi, więc zaczęło się od nazywania usług, z których same korzystamy, czyli food sharingu, Blablacar, rowerów miejskich Aga sie tym tematem mocno zainteresowała, a ja byłam z kolei po drugiej stronie – tego ‘FAST’ i blisko branży modowej. Potem przyszedł impuls do otwarcia Biblioteki. Zaczęłyśmy szukać czy takie firmy istnieją i utwierdziło nas to w przekonaniu, że to ma sens i nie tylko pod kątem idei, ale też pod kątem biznesowym. Robimy coś fajnego, a jeszcze to pozwala nam się utrzymywać, ale jest to też duża i ciężka praca, bo tu jest dużo obszarów które trzeba, że tak powiem brzydko “ogarnąć”, a my jesteśmy we dwie. W sumie w Niemczech była jedna taka biblioteka ubrań, taka pierwsza, którą poznałyśmy i czytałyśmy artykuły na jej temat. Założycielki były bardzo podobne do nas i to była inspiracja, ale nienachalna.
Jak zaczynałyście? Jak to się stało, że byłyście w stanie otworzyć bibliotekę?
Marta: My to robiłyśmy z własnych środków. Korzystałyśmy z własnych zasobów i przede wszystkim własnej pracy – nie zlecałyśmy pracy na zewnątrz. Teraz jesteśmy na tym etapie rozwoju, że szukamy finansowania, jeśli myślimy o przyszłości to środki muszą być i, mimo że biblioteka ubrań zaczęła już przynosić przychody, to nie wystarczają na razie na dalsze inwestycje.
Aga: Nasze umiejętności spotkały się pośrodku.
Marta: Czego nie wiedziałyśmy, tego się uczyłyśmy. Każda z nas wzięła na klatę jakiś temat, z którym niewiele miała wspólnego i trzeba było to rozkminić od początku do końca. Doszło też trochę fotografowania i robienia stylizacji, i pytanie jak to wszystko w czasie zebrać. Naprawdę zaczęłyśmy się uczyć. Po kolei etapy: najpierw zrobienie zdjęć ubraniom, potem sama sesja zdjęciowa, przygotowanie stylizacji dla kogoś innego niż my, wybór modelek z grona koleżanek, odpowiednia poza, makijaż. To było ogromne przedsięwzięcie i zajmowało na początku prawie dwa dni, jakoś na trzeciej sesji załapałyśmy rytm. To nie jest tak, że ktoś wchodzi i robi.
Marta: Pamiętam, że na pierwszą sesję wynajęłyśmy studio prawie na trzy dni zdjęciowe i z tych trzech dni miałyśmy może takich zdjęć których były okej 120-140, a w tej chwili jesteśmy w stanie w ciągu 6 godzin zrobić około 80-90 stylizacji i je sfotografować. Jest mega różnica, a progres niesamowity i teraz na przykład już wiemy, że zrobienie zdjęcia jednej stylizacji od momentu kiedy modelka wkłada ubranie to siedem minut. To jest maksimum. Wszystko zostało policzone i jeżeli czas się przedłuża to przechodzimy do kolejnej stylizacji. Zobaczyłyśmy na przykładzie własnych środków, bo one były inwestowane, że coś działa nieefektywnie i “halo halo” trzeba coś z tym zrobić.
Widać, że od początku stawiacie na własną pracę, rozwijacie się. A co macie w planach na najbliższy czas, jak chciałybyście się dalej rozwijać?
Marta: Chcemy wprowadzić ubrania od dizajnerów, od projektantów. To jest teraz nasz priorytet, tym będziemy się wkrótce zajmować. Myślimy też o akcesoriach, takich fajnych markowych plecakach typu SKĄDMASZ. To jest teraz nasz kierunek. Chcemy poszerzać asortyment o większy wybór, więcej stylów, więcej różnorodności i na pewno więcej rozmiarów. Zauważyłyśmy, że to też jest istotne, a mamy dużo mniejszych rozmiarów, dostałyśmy feedback, że przydałyby się większe. I jeszcze przede wszystkim myślałyśmy o uruchomieniu tu fajnej przestrzeni np. Róża Rozpruwacz robiła u nas warsztaty z szycia, teraz będą makramy. Chciałybyśmy skorzystać z naszej przestrzeni, zaprosić osoby, które robią coś ciekawego i chciałyby się tym podzielić.
Czy oprócz większej oferty, mody od projektantów itd. rozważacie wprowadzenie ubrań dla mężczyzn?
Marta: Tak, jak najbardziej, tylko zdajemy sobie sprawę, że te pierwsze rzeczy to nasze priorytety, ale część męska nam trochę zajmie czasu. To jest w planach na dalszy rozwój.
Aga: Myślimy o krawatach, muszkach.
Marta: Myślę, że od tego zaczniemy. Może też od jakichś plecaków, nerek, czapek, a potem powoli zobaczymy i zaczniemy kolekcjonować jakieś konkretne męskie części garderoby, ale najpierw fajne byłyby akcesoria i dodatki, które są generalnie bardzo drogie, a są też potrzebne do podkręcenia raz na jakiś czas. Nie ma sensu ich gromadzić.
Jeżeli chodzi o ludzi, którzy tu przychodzą – jakie są klientki biblioteki?
Obie: RÓŻNE!
Marta: Przede wszystkim to są osoby otwarte na nowości. Wydaje mi się, że szukają alternatywy. Aga: Są też osoby, które np. potrzebują sukienki na wesele. Kolejna taka grupa to osoby, które lubią nietypowe rzeczy i wypożyczają bardziej vintage.
A jest jakaś konkretna grupa wiekowa?
Marta: Teraz tak naprawdę myślimy, że to jest tak między 20 a 35. Ten przedział, aczkolwiek zdarzają się też kobiety w graniach 50, mówią, że tak na codzień to nie będą korzystać, ale na okazje jakieś przyjęcie, wesele – tak.
W samej bibliotece co jest dla was najważniejsze? Moda, recykling czy jeszcze coś innego?
Marta: Wszystkie tematy się równoważą. Jednak dla mnie, jak myślę o Bibliotece, to przede wszystkim ubrania. To jest serce, to na czym stoi Biblioteka Ubrań – wyjątkowe ubrania. Drugim tematem, który jest z tym związany, jest odchodzenie od nadkonsumpcji, pokazujemy, że możesz fajnie wyglądać, baw się modą, ale rób to rozsądnie i nie musisz wszystkiego mieć na własność.
Aga: Dla mnie to co jest ważne w Bibliotece, to oszczędność czasu, nie lubię chodzić po centrach handlowych. Nie czuję sentymentu do ciuchów. To jest strata pieniędzy jak sobie to przekalkulowałam. Kiedyś inaczej kupowałam i wydawałam pieniądze. Jak policzyłam ile wydałam pieniędzy – trzymałam rachunki – to nie było kilkaset złotych, tylko kilka tysięcy nawet kilkanaście na przestrzeni kilku lat.
Podsumowując – najważniejsze w bibliotece są ubrania, ale też oszczędność pieniędzy i czasu…
Marta: Chodzenie po centrach handlowych -nie wiesz czego szukasz, to wszystko jest bardzo wtórne, każdy sklep ma podobne rzeczy, bo jest pewien trend na wiosnę, na lato, a Biblioteka Ubrań jest esencją najfajniejszych smaczków. Masz wszystko w jednym miejscu i uczysz się żyć, można powiedzieć, SLOW. Zaczynasz organizację swojej szafy, zaczynasz myśleć, że inwestowanie w droższe rzeczy ma sens.
A oprócz współpracy np. z Różą Rozpruwacz myślałyście o innych osobach, markach, blogerach, fotografach żeby nawiązać współpracę?
Marta: Tak, robiłyśmy w sumie takie kolaboracje, w przyszłym tygodniu mają nam wrócić ubrania od blogerek z Krakowa. Jedna z nich tu była i wybrała rzeczy do sesji. Także jak najbardziej, bo mamy wyjątkowe rzeczy i fajnie by mogły być szerzej wykorzystywane przez innych.
Czy kiedyś chciałybyście mieć kolejną, stacjonarną bibliotekę w innym mieście?
Marta: Jest dużo pracy stacjonarnie… Gdyby któraś z nas mieszkała w innym mieście, tak by się potoczyły losy, ale to znowu jest tak, że trzeba organizować przestrzeń, dbać o nią, musiałybyśmy utrzymywać jakiś standard. Jeżeli ktoś otworzyłby franczyzę biblioteki w innym mieście to chciałybyśmy, żeby pewien poziom był zachowany. A w momencie gdy my nie mamy czasu tego zweryfikować to też nie chciałybyśmy, żeby pod naszym szyldem działy się rzeczy z którymi my się nie zgadzamy wewnętrznie.
Aga: Mamy stronę internetową. Zdecydowałyśmy się wejść online, żeby trochę ominąć to, bo zastanówmy się, ile czasu pochłania jeżdżenie! Gdzieś z perspektywy czasu wiemy, że pojawią się inne biblioteki ubrań, to jest do przewidzenia ale też myślałyśmy, że gdyby ewentualnie coś takiego się zadziało to nawet jesteśmy otwarte na współpracę. Staramy się skupić na stronie internetowej. Franczyzy na przyszłość nie wykluczamy. Jest mało tematów, na które jesteśmy zamknięte i mówimy ‘NA PEWNO NIE’.
Słyszałam, że do prania ubrań używacie orzechów. Jak to Wam się sprawdza, polecacie?
Marta: Efekt jest taki sam, jak po zwyczajnym proszku. Na pewno nie polecamy do jasnych ubrań, przy testach wyszło, że trochę barwią, więc myślę, że przy dłuższym praniu jasnych rzeczy one będą żółkły, do prania jasnych ubrań nie używamy orzechów indyjskich. Do pozostałych ciemnych ubrań ta metoda nam się sprawdza. Mamy teraz też proszek, który dostałyśmy od Agi z Ekologiki, to jest jej własna receptura i powiem szczerze, że jest rewelacyjny!
Pytanie na koniec… Z jakiej niekonwencjonalnej, innej biblioteki wy byście chętnie skorzystały jakby istniała, a może istnieje?
Aga: Ja bym korzystała z biblioteki z totalnie odstrzelonymi ciuchami np. srebrna kurtka, coś w stylu futurystycznym a’la Lady Gaga, chcesz wyjść i mieć jakieś rzeczy z brokatem.
A pomijając już kwestie ubrań? Powstaje biblioteka na podobnych zasadach tylko z…. CZYMKOLWIEK… Z czego byście chciały skorzystać?
Marta: Pomyślałam o meblach. Najpierw coś robimy, urządzamy, potem zmienia się nasz gust. Meble są drogie. Oczywiście my tu stawiamy na recykling i upcykling. Same coś robimy przerabiamy, odnawiamy, ale co jakiś czas mija, masz ochotę coś zmieniać, ale niekoniecznie kupić. Potem zmieniasz mieszkanie, nie chcesz przenosić mebli… Myślę o takiej bibliotece, ale logistycznie byłoby to trudne. Musiałby to być ogromny 5-hektarowy magazyn – tak sobie to wyobrażam i abonament musiałaby być na dłuższy czas… Jakieś przynajmniej kwartalny, ale jakby ktoś miał teren 5-hektarowy z halą to ma gotowy pomysł. Teraz rozmarzymy się nad biblioteką mebli, ale jednak już mi coś zakiełkowało w głowie, już kombinuję skąd zdobyć 5 hektarów ziemi 🙂
Zdjęcia do artykułu wykonał Jan Brzeziński.
One comment
Biblioteka Ubrań