Joga kolektyw to studio jogi mieszczące się na Placu Grunwaldzkim, które prowadzą dwie wyjątkowe dziewczyny – Daria i Iza. Kiedy pierwszy raz je spotykam, od razu wiem, że to właściwie osoby na właściwym miejscu. Bije od nich wewnętrzny spokój i energia. Jak to się stało, że zaczęły praktykować jogę i co ona zmieniła w ich życiu?
Karolina Kołodziejczyk: Czym dla Was jest joga?
Daria: Dla mnie joga jest pewnego rodzaju rozumieniem życia. Z tym wiąże się podejście do zdrowia, ale także do ciała jako obiektu fizycznego. To odniesienie do tego, jak funkcjonuje mój umysł i do tego, jakim chcę być człowiekiem. Nie chcę używać sformułowania “styl życia”, a raczej podejście do życia.
Iza: To życie. Nie wyobrażam sobie naszego życia bez jogi. To jak umysł i ciało potrzebują jogi, jest niezmiernie ważne.
Jak się poznałyście?
I: Na jodze. Długo ze sobą praktykowałyśmy, zaczęłyśmy też spotykać się poza salą. Ciekawe było to, że najpierw Daria prowadziła zajęcia na 7 rano, potem ja przejęłam po niej 7 rano na rok, następnie ona wróciła, przejęła, a potem znowu ja.
D: Wymieniałyśmy się, przenikałyśmy. Wiedziałyśmy, że mamy podobne podejście do uczenia i praktyki.
I: Mamy podobne kręgosłupy moralne. I w pewnym momencie Daria po prostu przyszła z informacją, że mamy salę.
D: Iza mnie wielokrotnie motywowała, ale brakowało mi kopniaka. Znalezienie sali nim było.
W takim razie jak w ogóle zaczęła się Wasza przygoda z jogą?
I: Ja trafiłam na zajęcia z powodu poszukiwania siebie i remedium na siedzącą pracę. Chyba każdy się z tym zderza. Nagle trafiasz za biurko i wszystko zaczyna Cię boleć. W ramach tych sportowych poszukiwań trafiłam na jogę i odtąd już nic innego nie jest ważne. Po paru latach poczułam, że może warto spróbować uczyć jogi, dzielić się tym.
D: Ja z czystej ciekawości. Kiedyś znalazłam telewizyjny program poranny z jogą, amerykański, z pięknym krajobrazami. Bardzo to do mnie dotarło. Kupiłam książkę, zaczęłam chodzić regularnie, znalazłam swojego nauczyciela. Uczenie innych bardzo uczy Ciebie samego. To dało mi duże zrozumienie jogi. Inną perspektywę.
To co trzeba zrobić, żeby zostać nauczycielem?
I: W Polsce nie ma ustrukturyzowanego sposobu. My uczymy według metody B.K.S. Iyengara. Tutaj ten system jest mocno określony. Dopiero po kilku latach można podejść do kursu nauczycielskiego, który trwa 3-4 lata. Są rzeczy, które trzeba przepracować w ciele, w życiu.
Podstawowa świadomość ciała jest bardzo ważna. Za pomocą tego możesz reagować na to, co dzieje się u innych. Jednak to, że Ty masz tak w ciele, nie oznacza, że druga osoba ma tak samo. W byciu nauczycielem po troszku ważne jest również powołanie i to, czy masz przestrzeń do dzielenia się swoją energią, czasem.
D: To jest praktyka, która ma Cię zmieniać na lepszego człowieka. My dwie jesteśmy w trakcie kursu nauczycielskiego, ale już wcześniej prowadziłyśmy zajęcia. Mogłybyśmy nie robić kursu, ale chcemy. Poświęcamy wiele lat, czasu na praktykę własną.
Uczenie jogi innych, a praktyka własna to inne rzeczy. Możesz znać jogowy farsz (Asany, Pranajamy, technologię pozycji, filozofię itd.), ale musisz wiedzieć, jak go ugotować, aby był odżywczy dla innych. Nie sztuką jest nauczyć studenta kilku Asan, a nauczyć tak, by zrozumiał. By umiał to odtworzyć sam w domu.
Gdzie robicie kurs nauczycielski? Można go zrobić w Polsce?
I: To kurs organizowany przez Polskie Stowarzyszenie Jogi Iyengara (PSJI). Są tutaj nauczyciele, którzy mają 20-25 lat wzwyż praktyki, którzy dużo przepracowali, jeździli do Indii i ustrukturyzowali takie kursy. Dzięki temu my możemy czerpać ogrom wiedzy. Ja jeżdzę do Trójmiasta, Daria do Krakowa.
A jak wygląda sam egzamin?
D: Zdanie egzaminu nie jest oczywistością. Czasem umiesz praktykę, ale nie zdajesz egzaminu nauczycielskiego. Jednak nawet wtedy jest to dobrze uzasadnione, wiesz co możesz poprawić – jeżeli możesz. Musisz być trochę performerem, występować przed ludźmi. Znam też takie osoby, które miały z tym duży problem, ale pracują nad sobą.
I: Egzamin jest stresujący. A stres odbiera trochę energii. W czasie mojego egzaminu egzaminator przerwał mi: “Iza, to teraz z energią. Zachęć ich do skrętu”. A przecież na zajęciach nie mam z tym nigdy problemu.
D: W czasie zajęć trzeba mieć dużą cierpliwość i ogromną empatię. Można powiedzieć, że ktoś ma predyspozycje fizyczne. Ale później trzeba wczuć się w rolę studenta, który ma ciało jak kamień, bo spędza cały czas za biurkiem.
I: Czasem też musisz zmienić zaplanowaną sesję, bo widzisz, że grupa tego tego dnia nie uciągnie. Albo przeciwnie – muszą dostać wycisk.
Czy joga może być terapią?
I: Byłabym z tym ostrożna. Joga mocno podnosi energetykę w ciele i bardzo dużo rzeczy, które są kumulowane w postaci napięć psychosomatycznych, w czasie jogi może być uwalniane. Zdarzało mi się płakać, wychodząc z zajęć – bo coś ze mnie zeszło, jakieś napięcie.
Jest czasem tak, że nasi studenci mierzą się ze strachem przed pozycjami odwróconymi, ze smutkiem itd. I joga przez to, że zwraca Ciebie ku Tobie samemu i pozwala dostrzec Twoje potrzeby, może być czynnikiem wspomagającym terapię, ale dobrej sesji u psychologa nie zastąpi.
D: To jest tylko i aż narzędzie, które można wykorzystać w dobry dla siebie sposób. Twój nauczyciel jogi nie jest Twoim psychoterapeutą.
Skupmy się przez chwilę na stronie biznesowej joga kolektyw. Miałyście jakieś trudności z otworzeniem własnego biznesu?
D: Właściwie nie. Jasno określiłyśmy priorytety. Nie chciałyśmy masówki, chciałyśmy bliskiego kontaktu z ludźmi.
I: W połowie sierpnia dostałyśmy klucze, w połowie września otworzyłyśmy joga kolektyw. Wszystko tutaj zrobiłyśmy za pomocą rąk własnych i bliskich, ale przyszło to z dużą łatwością, bo to nasze miejsce.
D: Jest jakiś przepływ energii, łatwość w tym, jak się dogadujemy.
Organizujecie też wyjazdy. Jak to wygląda?
I: W tym roku zdecydowałyśmy się na pierwszy z nich. Chciałyśmy pojechać gdzieś w góry blisko Wrocławia, odciąć się od świata z innymi praktykującymi. Wymieniałyśmy się sesjami – kiedy jedna prowadzi, druga asystuje i na odwrót. To zagrało fenomenalnie.
W listopadzie jedziemy też na dwa turnusy na Bali, jeszcze są wolne miejsca – grupy są mieszane, więc zapraszamy każdego! Dziesięć dni praktyki, w ciepełku, zimą. Będzie pięknie.
Zdjęcie wykonała Dorota Kwiatkowska
Myślimy też nad Peru – bardziej objazdowo, praktyka i trochę zwiedzania. Bardzo mnie ciągnie, by robić dużo wyjazdów z jogą.
To jest też często joga na świeżym powietrzu? Co o niej sądzicie?
D: Bywa! Dla mnie na tyle, na ile to otoczenie nie rozprasza, tylko jest wsparciem – cudownie. Jak najwięcej jogi w naturze!
I: To miejsce na Bali jest miejscem otwartym, bez ścian. Praktykuje się z widokiem na ocean. W Peru jest zamknięte, ale przeszklone z możliwością otwarcia okien. To piękne przestrzenie.
Zdjęcie wykonała Dorota Kwiatkowska.
A wracając do Wrocławia – czy Wrocławianie lubią jogę?
I: Bardzo! Mam wrażenie, że jesteśmy polską stolicą jogi. Ilość szkół, nauczycieli jest bardzo duża. Energia tego miasta sprzyja, przyciąga ciekawych ludzi.
D: Ludzie są tu bardzo otwarci, jest dużo młodych, którzy lubią próbować nowych rzeczy. We Wrocławiu odbywa się też bardzo dużo darmowych imprez. Jeżeli ktoś chce zacząć, a nie ma pieniędzy, to bez problemu znajdzie coś dla siebie.
I: To jest też niesamowite, że wszyscy nauczyciele się znają, to bardzo przyjazne środowisko. Konkurencja w jodze nie ma sensu.
D: Im więcej osób praktykuje, tym lepiej dla świata!
I: Tak, ostatecznie każdy powinien sobie znaleźć osobę, z którą dobrze się czuje na macie. To tyle.
Czy joga uczy walki z własnymi trudnościami, słabościami?
I: Ja zaczynałam z poziomu bardzo trudnego ciała, nie mogłam wejść w większość podstawowych pozycji. Wymagało dużo pracy z dobrym nauczycielem.
D: Joga pozwala się skupić na oddechu. A oddech to wszystko, co ma znaczenie w życiu. Bez oddechu nas nie ma.
I: Jak sobie o tym pomyślisz, to Ci bardzo ustawia priorytety. Po co się martwić, analizować coś na dziesięć sposobów. Oddycham? Super, ekstra. Lecę dalej.
D: Tego warto się nauczyć – głębokiego, prawidłowego oddechu. A wszystko inne jest procesem. Celem jogi nie jest stanie na głowie czy wymyślne pozycje.
I: Trzeba się z tego cieszyć, to jest piękne. Nie należy iść w tę stronę z myślą, że jestem taki świetny, umiem wszystko. Czy określa mnie to jako osobę, że nie stoję na głowie albo nie mam otwartej klatki piersiowej? Ważne jest to, co odkrywasz na macie. Są tam wzloty i upadki – jak w życiu.
Czyli joga wpływa też na inne dziedziny życia?
D: Stajesz się bardziej świadomą osobą. Zaczyna się to od drobnych rzeczy. Na macie zaczynasz poznawać swoje ciało i to, co mu służy. To się przenosi na jedzenie – np. może nie będę kupować holenderskich warzyw, a pójdę do lokalnego warzywniaka. Finalnie tę świadomość przenosisz na drugiego człowieka.
My nie jesteśmy święte, ale generalnie wydaje mi się, że praktyka jogi bardzo mnie zmieniła. Nie wiem kim byłabym bez praktykowania jogi.
I: Jesteśmy gotowe na wprowadzanie zmian, kiedy czujemy, że są potrzebne. I to też nie jest tak, że to tylko zasługa jogi. To wszystko jest częścią jakiegoś procesu.
Na koniec poproszę Was o jakieś rady dla początkujących w świecie jogi.
D: Wyluzuj się. Nie traktuj wszystkiego najpoważniej na świecie. Sama sobie dałabym taką radę naście lat temu.
I: I „Zamień >o nie< na >oh yeah<” (śmiech).
D: (śmiech) Ostatnio na warsztacie poszłam poprawić jakąś studentkę w trudnej dla niej pozycji i ona mówi “O nie”, a ja “Oł yeah”, bo w końcu to wyglądało tak, jak miało wyglądać.
I: Warto dać sobie przestrzeń, by popróbować jogi. Spróbować z tym czy innym nauczycielem. Nie rezygnować po pierwszych zajęciach.
W czasie praktyki ciało daje nam bardzo dużo znaków, co tak naprawdę jest nam potrzebne. To, co jest dla nas bolesne, odległe, powinno być dla nas celem. W tym rejonie ciała jest najwięcej sztywności, którą trzeba ruszyć. Więc rób te pozycje, które Ci nie wychodzą! Próbuj ich. W czasie zajęć nikt Cię nie ocenia.
D: Są głuche, martwe miejsca w ciele. Trzeba to poruszyć. I to może nie zadzieje się w dzień, tydzień, czasem nie w rok, ponieważ jest to proces. Jak cała joga.
One comment
Joga Kolektyw