Dwie dziewczyny, jeden kanał i masa energii. MarKa, czyli Martyna i Karolina to wrocławskie Youtuberki kosmetyczne, które mogą pochwalić się nie tylko 57 tysiącami subskrybentów, ale przede wszystkim autentycznością i wiarygodnością tworzonych materiałów.
Karolina Kołodziejczyk: Na początku chciałam was zapytać o KampusTV. Jak tam trafiłyście?
Martyna: Bardzo chciałam pracować w telewizji i szukałam czegoś, co pomogłoby mi się rozwinąć w tym kierunku. Dostałam się do działu PR, w którym bardzo mi się spodobało. Otworzyło mnie to na ludzi. Jakoś po pół roku przyszła nowa grupa stażystów, w tym Karola.
Karola: Tak, właściwie trafiłam do Kampus TV z podobnych powodów. Zaczęłam od dziennikarstwa, ale szybko przeszłam do PR-u, czyli tam, gdzie Martyna. Na początku pomyślałam “Jest sobie tam taka Martyna, może będziemy kiedyś współpracować”. Miałyśmy wspólną znajomą i zaczęłyśmy spędzać razem coraz więcej czasu.
M: Moim pierwszym zadaniem był Wroclive. Ja lubię pracować z kimś i wtedy jako pierwsza do głowy wpadła mi Karola. To był moment, kiedy poczułyśmy, że lubimy ze sobą pracować i uzupełniamy się. Kolejnym wspólnym projektem był teledysk i reklama piwa ze “Świata według Kiepskich”.
K: To wtedy poczułyśmy, że z naszych wspólnych działań wychodzi coś fajnego i ludzie lubią z nami pracować razem, jako z zespołem. To był moment, kiedy miałyśmy szansę wypróbować jeszcze przed Youtubem, czy wychodzi nam nie tylko przyjaźń.
Zanim przejdziemy do Youtube’a, zatrzymajmy się na moment przy początkach waszych wspólnych działań twórczych. Dlaczego z bloga przeniosłyście się w ogóle na Youtube i skąd wybór tematyki – kosmetyków?
K: Tak naprawdę od razu chciałyśmy tworzyć filmy, ale na początku brakowało nam odwagi. Łatwiejszą metodą był blog. On dawał nam więcej prywatności, a Youtube wiązał się z pokazywaniem siebie, naszych twarzy. W końcu jednak zdecydowałyśmy się na kanał i to była dobra decyzja!
M: A dlaczego kosmetyki? Zaczęłyśmy z Karolą dyskutować o kosmetykach, wtedy nawet nie wiedziałam, co to jest tangle teezer (śmiech). Okazało się, że ja pasjonuję się makijażem, a ona pielęgnacją. Idealnie się uzupełniłyśmy. Pomyślałyśmy “Spróbujmy!”.
Jak wyglądały wasze początki z montażem? I czy praca Martyny na planie serialu pomogła wam na Youtube’ie?
M: Praca na planie “Pierwszej miłości” pokazała mi przede wszystkim, że chcę spróbować działać od drugiej strony, pokazać się przed kamerą. Okazało się, że większość aktorów to normalni ludzie, więc dlaczego nam miałoby nie wyjść? To dało mi kopa kreatywności i motywacji. A w montowaniu filmów na początku pomagał mi mąż, potem nauczył mnie, jak to robić, a ja nauczyłam Karolę.
K: Teraz lubimy montować, ale na początku byłam zbyt krytyczna i ciężko było wybrać jakiekolwiek ujęcie. Teraz postrzegam nas na nagraniu jako osobny twór i dzięki temu łatwiej mi montować. Wcześniej nie miałam takiego dystansu, dążyłam do ideału, co w naszym przypadku nie miało sensu.
M: Właśnie, my nie staramy się z siebie robić influencerek i perfekcyjnych dziewczyn. Z Karolą pokazujemy to, jakie jesteśmy w rzeczywistości i być może to sprawia, że dziewczyny z markowej ekipy nie proszą nas o autograf, a o wyjście na kawę. Nawet w formie nie dążymy do perfekcji – dopiero po czterech latach kupiłyśmy mikrofon (śmiech). We dwie tworzymy energię, którą ciężko zahamować.
Wiele razy podkreślałyście, że bardzo dużo współprac odrzucacie. Jak u was wygląda proces wybierania współprac z markami?
K: Jednym z pierwszych kryteriów jest to, jak duży nacisk w danym momencie marki tworzą na promocję w internecie i czy ich produkty są wszędzie. Dla nas ciężko byłoby w przypadku takiej masowej współpracy zachować naszą autentyczność. Poza tym jesteśmy też często w stanie przewidzieć, czy dany produkt się u nas sprawdzi, zainteresuje nas albo w drugą stronę – zupełnie rozczaruje. Odpada też zawsze wymóg przedstawienia pozytywnej recenzji oraz marki, które piszą do nas w liczbie pojedynczej.
M: Tak, nienawidzę tego!
K: To brak szacunku do nas jako twórców, typowy “kopiuj-wklej”.
M: Zdarza się też, że marki proponują nam nawet gotowe scenariusze, formułki. Takie współprace odrzucamy z miejsca.
K: Przy okazji tematu współprac chciałam zaznaczyć, że nie zawsze oznaczamy je u nas, bo w takiej sytuacji ludzie automatycznie przestają wierzyć w nasze recenzje, pojawiają się komentarze typu: “Sprzedałyście się”. A my wybieramy tylko te produkty do współprac, które szczerze możemy polecić. To dla nas bardzo ważne, bo pamiętamy, jak to jest być po drugiej stronie.
M: Kiedyś oglądałam dużo Youtube’a z branży beauty, wydawałam ciężko zarobione pieniądze na kosmetyki i teraz myślę o tym, że dana osoba idzie do pracy, pracuje osiem albo dwanaście godzin, żeby zarobić na produkty, które polecamy. Mamy do tego duży szacunek i rozumiemy tę odpowiedzialność. Doceniamy, że mamy swoją MarKową ekipę, widzki, które traktujemy jak swoje przyjaciółki. A skoro tak jest, to przecież nigdy nie wcisnęłybyśmy im jakiegoś kitu!
Czy to wpływa też na wasze podejście do ekologii czy świadomej mody?
K: Oczywiście. Świadomość tego, że dla niektórych osób jesteśmy wyznacznikiem, mobilizuje do tego, żeby pomyśleć o ekologii. Nie jesteśmy jednak na to totalnie nakręcone – jesteśmy w tym tak samo normalne jak większość z nas.
M: Jeżeli chodzi natomiast stricte o ubrania i kosmetyki, to jak mamy wybór pomiędzy współpracą z polską a zagraniczną marką, to zawsze wybierzemy polską. Na naszym kanale pokazujemy dużo polskich marek. Cieszymy się, że możemy poznać człowieka i historię, która za nim stoi. To nie jest masówka i doceniamy to.
Lubimy też bardzo second handy. Karola kiedyś powiedziała mi: “Martyna, jeżeli kiedyś powiem i, że chce sobie kupić torebkę Louis Vuitton, trzepnij mnie w głowę” (śmiech). To dobrze obrazuje to, że pomimo youtubowe’ych sukcesów, chcemy pozostać zwykłymi dziewczynami, które też czasem kupią coś w H&M-ie.
Macie swój ulubiony format waszych filmów?
K: Do oglądania “Klasyczna MarKa”, czyli zbiór naszych wpadek, przy których same się zawsze ubawimy.
M: Tak! Przy “Klasycznej Marce” zawsze się wzruszam. Niby to ma bawić, ale przypomina mi, jak bardzo pasujemy do siebie i jak fajną pracę mamy. A jeżeli chodzi o samo nagrywanie, to najprzyjemniejsi są “Ulubieńcy”.
Czy we Wrocławiu jesteście rozpoznawalne?
M: Nie jesteśmy gwiazdami, ale zdarza się, że nasze widzki do nas podchodzą. Robią to, jakby nas znały, bo oglądają nas na Youtube’ie, ale my przecież widzimy daną osobę pierwszy raz w życiu. To bywa dziwne, ale bardzo miłe.
A czy mieszkanie we Wrocławiu, a nie w Warszawie, nie ogranicza was zawodowo?
K: Faktycznie jest tak, że większość branżowych eventów odbywa się w Warszawie, a my bardzo rzadko na nie jeździmy, pomimo zaproszeń. Nigdy jednak nie zdarzyło się tak, że żałowałyśmy. Dla nas ważniejsze jest to, co robimy na swoim kanale. Wolimy tworzyć treści, niż bywać. Cenimy bardzo nasze stałe współprace i mam wrażenie, że dzięki temu zdobywamy zaufanie widzów.
M: Mnie też mimo wszystko zupełnie nie kusi Warszawa. Pokochałyśmy Wrocław. Jest połączeniem wszystkiego, co lubię. Są miejsca i spokojne, i rozrywkowe. To jest dla mnie miasto idealne. A Warszawa? Nie czuję jej.
K: Ja mam to samo. Na studia miałam iść do Krakowa, ale ostatecznie trafiłam do Wrocławia. Wrocław jest pod każdym względem idealny – ten klimat Starego Miasta, rzeki.
To jakie są wasze ulubione miejsca we Wrocławiu?
K: Będę tendencyjna, ale bardzo lubię wieczorny widok Uniwersytetu Wrocławskiego. A poza tym też ulice św. Antoniego, Włodkowica. Z terenów zielonych polecam Park Grabiszyński. Jest najbardziej dziki i leśny, co mnie urzeka, a poza tym kręci się po nim sporo psiarzy!
M: Dla mnie Rynek – uważam, że jest jednym z ładniejszych w Europie! Kiedyś co tydzień jeździłam na Pergolę, to piękne miejsce i mam z nim świetne wspomnienia z różnych etapów życia.
Na koniec zdradźcie nam swoje zawodowe plany na przyszłość!
K: Własny produkt, ale na razie czekamy na wykonawcę. Chcemy robić produkty związane z wnętrzami, bo to coś, co nas interesuje i inspiruje. A poza tym ciągle i wciąż chcemy nagrywać!
M: Miałam też kiedyś wizję naszej książki – o Marce od kuchni, naszej pracy, zabawnych momentach. Może kiedyś, jeżeli to by było coś w stu procentach markowego. Ale na pewno nie będzie to poradnik.
A podcasty, które powoli zaczynają przebijać się także w Polsce?
K: Myślałyśmy o tym. Zreszta sama widzisz, jakimi gadułami jesteśmy (śmiech). Uważam nieskromnie, że to nasz talent: o zwykłej rzeczy umiemy mówić i mówić. Musimy oswoić się z tym pomysłem.
Uwielbiam was dziewczyny właśnie za to jakie jesteście. Przemiło się was zawsze ogląda i słucha. Inspirujecie i poprawiacie humor. Widać, że osiągnięcie sukces nie zatracając w tym siebie. Wierzę w was całym sercem i czekam na wiadomości o kolejnych ważnych i mniej ważnych wydarzeniach. Pamiętam o was również w modlitwach bo coraz mniej ludzi tak prawdziwych jak wy. Pozdrawiam i dziękuję autorce za świetny wywiad❤️