Wydawać by się mogło, że stare zasłony, obrusy czy skrawki materiałów nie mają już szansy na nowe życie. Zuzanna Tokarska udowodniła nam, że potencjalne odpady mogą stać się doskonałym surowcem do dalszej przeróbki.
Jesteś studentką Akademii Sztuk Pięknych we Wrocławiu, ale również właścicielką marki @odpodszewki. Czy jest jeszcze coś, czym zajmujesz się w wolnym czasie?
Warto zaznaczyć, że @odpodszewki to nie marka, a projekt – próba zrobienia czegoś nowego. Nasze torby, worki czy plecaki występują tylko w kilku sztukach. Ważne jest dla nas to, aby te rzeczy rzeczywiście się nie powtarzały.
Coraz częściej robię ilustrację dla magazynów i czasopism – ostatnio moje prace pojawiły się w KUKBUK-u i WhiteMAD.
Można powiedzieć, że zaczęło się od pojedynczego geparda. Mam na myśli pierwszy post na twoim Instagramie. Czy może zaczęło się dużo wcześniej?
Zaczęło się od tego, że znudziło mi się już drukowanie ilustracji na papierze. Potrzebowałam czegoś nowego, czegoś co będzie wykorzystane – takim oto sposobem padło właśnie na materiał.
Jak to się stało, że postanowiłaś podzielić się swoją twórczością z szerszą publicznością? Co było tym impulsem?
Chodziło po prostu o dotarcie z moimi pracami do szerszego grona odbiorców – Instagram okazał się najprostszym narzędziem. Na początku nie byłam przekonana do tego, aby pokazywać samą siebie na profilu @odpodszewki. Nie lubię Instagrama – jeszcze kilka lat temu byłam jego największym wrogiem. Mój chłopak nadal, gdy proszę go o zrobienie mi zdjęcia z plecakiem czy torbą, robi mi zdjęcia, na którym nie widać mojej twarzy. [śmiech] Jest przeciwnikiem portali społecznościowych, co po części rozumiem.
Masz jakiś wzór, który oficjalnie jest twoim faworytem? Muszę się przyznać, że mój to zdecydowanie ten z pawianem oraz jamnikiem bez głowy (sam Tymon jako taki), ale również cała seria ilustracji z gołymi dziewczynami.
Zazwyczaj drukuję 5 takich samych kawałków materiału. Staram się nie powielać. Mogłabym oczywiście dodrukować kolejne partie, ale wciąż zależy mi na tej niepowtarzalności. Tymek jest jedyną grafiką, którą postanowiłam dodrukować. Zwyczajnie nie potrafiłam się powstrzymać. Powstała, kiedy postanowiłam zrobić prezent na urodziny mojemu chłopakowi – serię naklejek z naszym jamnikiem.
Za to moim ulubionym wzorem są z pewnością ludzie z kiełbasą, czyli Polacy na plaży.
Upcycling, bo o nim tutaj mowa, to forma przetwarzania wtórnego odpadów, w wyniku którego powstają produkty o wartości wyższej niż przetwarzane surowce. Proces ten pozwala zmniejszyć zarówno ilość odpadów, jak i ilość materiałów wykorzystywanych w produkcji pierwotnej. Myślisz, że swoimi działaniami przyczyniasz się do propagowania dobrej zmiany?
Dużo osób zadaje mi pytanie „Dlaczego zdecydowałam się na materiały z odzysku?”. Większość z nich z pewnością zakłada, że jestem eko świrem, który pragnie być częścią dobrej zmiany. Owszem, jestem eko świrem, ale sam projekt nie zaczął się od tego.
Przyczyna tego była bardzo prosta – materiały są zwyczajnie drogie, a zatem szukałam dla nich jakiejś tańszej alternatywy. Okazało się, że w moim mieszkaniu potrafiłam znaleźć stare zasłony, które później razem z mamą przerobiłyśmy na torby. Cięłam stare koszule, t-shirty – wszystko, co nadawało się do wyrzucenia, albo leżało przez lata w szufladzie. Dopiero chwilę po tym “zerowastowy” trend przybrał na sile.
Okazuje się, że jest wiele rzeczy, których ludzie po prostu nie używają, są niepotrzebne, zużyte, niemodne, po nic. Zdarza się, że dostaje setkę smyczy do różnego rodzaju identyfikatorów – z nich powstają wewnętrzne zawieszki do kluczy. Jedyną rzeczą, którą kupuję z mamą to linki żeglarskie, które często wykorzystujemy jako szelki do plecaków. Wszystko inne dostajemy od ludzi.
Jaki masz stosunek do trendów less waste czy zero waste?
Każdy z nas wielokrotnie słyszał już nazwy less waste czy zero waste. Dbałość o środowisko stała się modna. Wiadomo, że niektóre kroki są łatwiejsze, a inne dużo trudniejsze. Staram się jednak wprowadzać mikro zmiany. Ograniczam plastik, jedzenie na wynos, staram się również nie kupować zbędnych rzeczy. Zdarza mi się również segregować śmieci sąsiadów – bywa, że przesadzam, ale przecież trzeba bo warto. Wszyscy powinniśmy tak przesadzać. [śmiech]
Gdzie ty przechowujesz materiały, które dostajesz?
Wszędzie. Na strychu, pod kanapą, w jednym pokoju, w drugim pokoju, w szufladach. Całe mieszkanie pełne jest materiałów z odzysku, czekających na swoją kolej.
Twoje prace są unikatowe. Zdarza się, że produkujesz jedną wersję danej torby. Myślisz, że twoi odbiorcy to doceniają, czy raczej są tym sfrustrowani?
Z pewnością osoby, które są zainteresowane moimi pracami, doceniają fakt, że każdy produkt jest niepowtarzalny. Zdarza się, że osoby, które wysyłają do mnie stare poszewki czy prześcieradła, chcą worek właśnie z tych konkretnych materiałów. Nie zawsze jest to możliwe. Niektóre z tych materiałów są świetne, dlatego że są bawełniane, ale bywa, że są całkowicie strukturalne – oznacza to, że nie da się z nimi pracować. Długo zastanawiałam się, co mogłabym zrobić z materiałami, na których nie mogę nic nadrukować. Mama świetnie szyje, więc postanowiła zrobić na próbę kilka gładkich toreb. W końcu chodzi w tym wszystko o to, aby te materiały przede wszystkim się nie marnowały. Z druków, które z jakiegoś powodu nie wyjdą najczęściej powstają zerowastowe woreczki, które wysyłam ludziom w podziękowaniu za przysłane materiały.
Przy projekcie pomaga ci również mama, o której często wspominasz. W jaki sposób dzielicie się zadaniami?
Ja odpowiadam za rysunki wydruki, moja mama natomiast zajmuje się wykrojem oraz szyciem. Pochodzę z Kielc i to właśnie w tym mieście powstają wszystkie torby, worki i plecaki. Przesyłamy sobie z mamą wszystkie materiały, więc kurierzy z pewnością nas już kojarzą. [śmiech] Fajne jest to, że moja mama po prostu lubi ładne rzeczy. Właśnie dlatego mamy moje pełne zaufanie w kwestii tego, jak ma wyglądać dany projekt. Często wychodzi zaskakująco. Nigdy nie wiesz jak będzie wyglądać ilustracja na pstrokatym obrusie, zasłonach w kwiaty czy poszewkach, których byś w życiu nie kupiła.