Zakwas studio to spółdzielnia socjalna, którą tworzą Mateusz, Dominika i Jan. Oprócz ceramiki zajmują się odzyskiwaniem i przetwarzaniem tworzyw sztucznych. Mimo tego że studio prowadzą od roku, dzielą się swoimi umiejętnościami i wiedzą, którą do tej pory zdobyli. Spotkacie ich w Fandomie przy placu Grunwaldzkim
Pola Janus: Czym jest Zakwas?
Mateusz: Jest kilka teorii…
Dominika: Chodziło o to, by przez nazwę pokazać, że obracamy się w materii, która może się odnawiać. Tak jak zakwas fermentuje i się rozmnaża, pączkuje. To jest materia nieskończona. Z każdego zakwasu można zrobić kolejny nowy i do tego chcieliśmy nawiązać, bo jesteśmy też spółdzielnią socjalną.
Skąd biorą się wasze pomysły na kubki, miski?
D: Chcemy, aby produkt opowiadał jakąś historię.
Jan: Czasami jest to działanie edukacyjne – jak np. w przypadku ptasich gniazd.
D: To akurat jest kontynuacją mojego indywidualnego projektu, który zaczęłam w Portugalii, gdzie chodziło o migrację. Później doszliśmy do wniosku, że przełożenie tej migracji ptaków z jednego końca Europy do nas, może nabrać nowego kontekstu – jako pokazanie sytuacji ptaków migrujących w mieście. I to jest właśnie produkt, który o tym opowiada. Jedząc z takiej miski, mającej dokładnie strukturę gniazda jaskółki oknówki albo kosa można się nad tym zastanowić.
Jakie są wasze wartości? Czym się kierujecie w życiu, pracy?
M: Przede wszystkim nie zadowala nas to, co jest średnie. Chcemy, żeby wszystko, co tworzymy było najwyższej jakości. Kwestia społeczna też jest dla nas istotna. Na początku nie wiedzieliśmy, jak się za to zabrać. Cały czas uczymy się ekonomii społecznej i chcemy naszą działalność społeczną poszerzać i włączać do struktury naszej spółdzielni, zatrudniając kolejnych ludzi, którzy mają na to mniejsze szanse.
J: Ważna też jest szczerość zarówno do współpracowników jak i klientów. Z tego względu niektórych zadań nie możemy się podjąć, są to kwestie etyczne.
Zakwas jest spółdzielnią. Dlaczego zdecydowaliście się na taką formę działalności gospodarczej?
D: Żyjemy w takich czasach, że trzeba trochę inaczej podchodzić do prowadzenia działalności. Chcemy projektować dla ludzi, przy produkcji zastanawiać się, w jaki sposób wykorzystać materiał, co zrobić, żeby był jak najmniejszy odpad. I przede wszystkim mówić o tym głośno. Forma spółdzielni socjalnej, oprócz tego, że ma na celu reintegrację zawodową, to jest też strukturą horyzontalną. Dla mnie tym jest też Zakwas. Chcieliśmy być projektantami, ale jesteśmy czymś więcej.
Czym jest dla was zero waste? Jak wasza spółdzielnia podchodzi do tej kwestii?
D: Ja mam takie podejście, że nie da się mówić o zero waste, tylko o less waste, bo zawsze jest odpad przy produkcji. Zaczęłam szyć plecaki, nerki z tkanin z odzysku i sprawiało mi to dużą frajdę. Ceramika jest na szczęście takim obszarem, gdzie odpad zawsze się wykorzystuje. Glina nieprzetworzona i niewypalona może być bez problemu użyta jeszcze raz. Tak się zaczęło – ja chciałam kontynuować robienie rzeczy z tkanin z odzysku, a wspólnie stwierdziliśmy, że ceramika w swojej organiczności też jest dobrym pomysłem.
M: Z kolei plastik jest czymś, co zauważyliśmy na ostatnim roku studiów ASP, i co dało nam pomysł do dalszych eksperymentów. W związku z tym, że zyskał on dużą popularność, w pewnym momencie przestało się mówić o konsekwencjach korzystania z niego. Dodatkowo zero waste stało się słowem-wytrychem, dlatego staramy się sprawdzić, czy to, co robimy jest zero albo less waste, żeby samemu nie nadużywać tego słowa.
D: Teraz zero waste jest modne. Firmy, które mają niewiele z tym wspólnego będą się pod to podszywać i zaraz nam ta moda zbrzydnie. Można zaobserwować, że rzuca się hasło i nie zwraca się uwagi na inne problemy z tym związane – np. śladem węglowym, jedzeniem mięsa, a to wszystko powinno iść kompleksowo.
W jaki sposób możemy być less waste?
D: Myślę, że warto się zastanowić nad tym, czy potrzebujemy tyle jedzenia, kosmetyków. A jeśli już potrzebujemy – to sprawdzić, co i w jaki sposób opakowane kupujemy. Po co mi taki batonik, skoro mogę iść do kawiarni po ciasteczko, bo batonik jest zapakowany w folię – a tu jej nie ma. Pewnie śmiesznie to brzmi, skoro sami zajmujemy się konsumpcją. Oprócz tego starajmy się też robić zakupy lokalnie.
M: Można robić zakupy w małych ilościach i zużywać je na bieżąco.
Jak uświadamiacie ludzi w kwestii dbania o środowisko?
D: Myślę, że przede wszystkim zwracamy uwagę na to, że opakowanie jest tworzywem i ma jakieś właściwości. Działanie precious plastic właśnie na tym się skupia. To nie jest substancja, która powstała z niczego.
J: I sama nie zniknie.
D: Działamy niecały rok, więc technologię precious plastic dopiero badamy, sprawdzamy, czy da się sprawić, żeby było jak najmniej konsekwencji produkcji plastiku. Przy ceramice również staramy się wykorzystywać jak najwięcej masy. Wszystko to są jednak nasze próby i testy.
A jak to wygląda w przypadku produkcji plecaków i nerek?
D: Przede wszystkim nie szyjemy na masową skalę. O wiele więcej wody i prądu zużywa nam ceramika, ale tak jak mówiłam – każda produkcja ma swój koszt. Nasze materiały pochodzą z odzysku i z nich tworzymy kompozycje. Dzięki temu nasze plecaki są oryginalne. Niedługo będziemy mieli również pierwszy element plastikowy na plecakach, produkowany przez nas z odpadu.
Czy Wrocław nie marnuje?
M: Chyba trzeba się cofnąć do statystyk, bo my akurat przebywamy w dosyć specyficznym środowisku, które kładzie na to nacisk. Wydaje mi się, że to jest duże miasto, które ma jakieś procentowe zużycie i odpad, ale my sami ograniczamy to zużycie.
Macie jakieś inne źródło dochodu? Czy Zakwas jako spółdzielnia socjalna zarabia?
D: Jeśli chcesz coś robić na serio, to trochę musisz się temu poświecić. Spędzamy tu po 12, 14 godzin i nie mamy dodatkowej pracy. Ja wyszłam z takiego założenia, że gdzieś muszę pracować, żeby przeżyć, więc będę pracować u siebie i tak jak lubię. Jeśli to mi zapewni bezpieczeństwo finansowe, to jest to idealna sytuacja. Na razie jest tak, że zapewnia, ale oczywiście są to początki. Powinniśmy też odczarować słowo spółdzielnia, bo to nie oznacza, że się nie zarabia, ale jednak skojarzenia są. To też jest przedsiębiorstwo, które musi na siebie zarabiać. Jakby nie patrzeć – my też jesteśmy podmiotem biznesowym.
M: Prowadzimy taką samą działalność gospodarczą jak wszyscy inni. To, że przyjęliśmy sobie taką formułę prawną dotyczy o wiele bardziej płaszczyzny społecznej niż działalności gospodarczej.
J: Wracamy też tutaj do kwestii szczerości z samymi sobą. Gdybyśmy kładli nacisk na kasę, to robilibyśmy coś innego. Ktoś z nas by się przekwalifikował na informatyka i pracowało w korporacji, a ktoś wyjechał za granicę…
D: Uważam, że spółdzielnia jest świetną formą i poprzez nasze działanie można trochę odczarować to słowo. Ludziom spółdzielnia kojarzy się z takim reliktem poprzedniego systemu albo z tym, że po prostu sprzedaje się coś nie do końca dobrej jakości. Dla nas jest to fajna alternatywa dla kapitalizmu, w którym żyjemy i myślę, że warto się na nią decydować, kiedy zakłada się swój biznes. Można być cenionym na rynku, można robić dobrą jakość – a jednocześnie spełniać wszystkie warunki ekonomii społecznej: dawać zatrudnienie osobom narażonym na to, że ciężko im będzie je znaleźć, czy prowadzić warsztaty edukacyjne.