Piggypeg – to blog prowadzony przez Anię i Monikę, na którym szerzą świadomość na temat kosmetyków i pielęgnacji skóry. Dziewczyny konfrontują obietnice producentów z tym, co faktycznie znajduje się w ich produktach.

Alicja Mękarska: Czym zajmuje się Piggypeg?

Ania: Jako PiggyPeg zajmujemy się przede wszystkim edukacją w postaci nauki czytania składów – rozumienia ich i dobierania kosmetyków do swojej skóry, a przy okazji poznawania jej potrzeb.

Jak wyglądały wasze początki?

Monika: Nasza przygoda z PiggyPeg zaczęła się przypadkowo, tak jak wszystko w naszym życiu (śmiech).

Zaczęłyśmy od jedzenia, bo pracowałyśmy razem w juice barze i już tam zwracałyśmy uwagę na skład żywności. W tamtym momencie zadałyśmy sobie pytanie: “A co siedzi w kosmetykach?”. Zaczęłyśmy drążyć temat i początkowo sprawdzałyśmy własne kosmetyki, co dało nam do myślenia, że nie wszystko jest takie kolorowe, jak się może wydawać. Nasza zajawka powoli rozprzestrzeniała się wśród znajomych, którzy sami podsunęli nam pomysł, aby iść z tym do internetu. Najpierw pojawił się fanpage na Facebooku, później Instagram, a na samym końcu blog.

Czy poza blogiem również działacie jako Piggypeg?

Monika: Zawsze kiedy mamy okazję staramy się organizować jakieś wykłady, albo brać udział w warsztatach. Niestety teraz nasz czas jest ograniczony i nie możemy sobie na to pozwolić tak bardzo jakbyśmy chciały.

Ania: Na co dzień jednak zajmujemy się tym co studiowałyśmy. Ja jestem programistką, a Monika pracuje w dziale marketingu w tej samej firmie.

Czy trudno wam jest to łączyć?

Monika: Tu pojawia się priorytetyzacja zadań, bo niestety wracając do domu po pracy, mamy może 2-3 h żeby cokolwiek zrobić, a wiadomo trzeba kiedyś jeść, spać czy wychodzić do ludzi.

Ania: Uczymy się przy tym odmawiania, bo nie musimy być co weekend na każdym evencie w Warszawie, a czasem lepiej zrobić sobie day-off, czyli totalny reset i jakoś utrzymać ten balans.

Monika: Częstotliwość naszych publikacji też jest niższa niż na początku, ale przez to bardziej różnicujemy treści, które publikujemy. Pojawiają się one rzadziej, ale już bardzo starannie wyselekcjonowane. No i nadrabiamy w weekendy.

Ania: Nie chcemy pisać postów w stylu “10 sposobów na udany wieczór”, tylko staramy się aby były edukacyjne. Przed każdym większym postem robimy porządny research i to też zajmuje sporo czasu.

A jak to się stało, że stałyście się specjalistkami od kosmetyków?

Monika: Jest to w głównej mierze wynik naszej pasji. Często spotykamy się z pytaniem, czy mamy “papierek”. Odpowiedź brzmi –  nie mamy, ale wychodzimy z założenia, że wiedza zdobyta z własnych chęci i braku przymusu jest o wiele bardziej wartościowa niż taka, gdy ktoś każe ci usiąść na zajęciach i napisać egzamin. Jesteśmy samoukami, ale opieramy się na masie badań i konsultacji ze specjalistami, czy też nauką podstaw chemii.

Ania: Myślę, że też dużo nam daje w tym temacie znajomość z markami. Często mamy dostęp do najnowszych badań i nowinek technologicznych.

Z zawodu zajmujecie się zupełnie czymś innym, a mogłoby się wydawać, że jesteście w stu procentach pochłonięte tematyką kosmetyków naturalnych. Jakie macie rady dla osób, które pracują w branży niekoniecznie związanej z ich zainteresowaniami, a chciałyby robić coś poza tym i rozwijać się w różnych dziedzinach?

Monika: Tu bym jednak zaznaczyła, że swoją pracę wykorzystujemy w tym czym zajmujemy się na Piggypeg i to naprawdę w dużej mierze. Ania nas wspiera od strony technicznej i razem tworzymy cały content. Ja z kolei jestem bardziej odpowiedzialnia za kwestie marketingowe i brandingowe, więc gdzieś nam się to wszystko spina w całość.

Natomiast wiele naszych znajomych ma z tym problem, że wybrało jedną ścieżkę, a nie do końca uważa, że to jest “to”. Myślę, że trzeba wychodzić w takich sytuacjach z założenia, że lepiej późno niż wcale. Jeśli coś ma ci sprawiać przyjemność mimo tego, że zrobisz to później niż wszyscy inni, to i tak warto to robić. NIe chodzi o to żeby się męczyć, ale też nie zgadzam się ze stwierdzeniem: “rób to co kochasz, a nie przepracujesz ani jedego dnia”. Ta pasja prędzej czy później może przerodzić się w pracę. Zmiana branży, czy też zainteresowań, jeśli ktoś nie czuje się dobrze w tym co robi, jest jak najbardziej konieczna.

Ania: Ja jestem zdania, że studia to tylko papierek. Warto też wykorzystywać to, czego nauczyliśmy się na studiach, i to nie musi być wiedza bezpośrednio związana z naszym kierunkiem, a np. umiejętność szukania informacji, zarządzanie czasem czy też samozaparcie. Takie rzeczy warto wykorzystać na swój pomysł i poświęcić chwilę dziennie na wdrożenie tego. NIe można się też poddawać.

Jakie macie marzenia związane z Piggypeg? Czy chciałybyście w jakiś sposób rozszerzyć swoją działalność?

Ania: Na razie mamy w planach nową stronę. Czujemy, że mogłybyśmy jeszcze dopracować aktualną.

Monika: Szczególnie od strony użytkownika. Ta platforma ma być dla naszych czytelników, a nie dla nas. Staramy się więc ją tak zoptymalizować, żeby była prosta w użyciu i bardzo intuicyjna.

Ania: Chciałybyśmy też, aby Piggypeg był bardziej unisex. Zdajemy sobie sprawę, że z tym różowym kolorem może się ona wydawać wyłącznie dla dziewczyn. Może też tej męskiej części naszych czytelników jest mniej, ale jednak są i to jest dla nas istotne. Chcemy, aby była to była strona dla wszystkich, bo każdy może czytać składy.

Monika: Chcemy rozwijać tą platformę jak najbardziej nam się to uda. Marzymy sobie żeby kiedyś mieć własne biuro, najlepiej w kamienicy, ale to są już dalekie plany na przyszłość.

Przy temacie kosmetyków naturalnych i planów na przyszłość, od razu rzuca się na myśl pytanie odnośnie własnego produktu kosmetycznego. Czy rozważałyście taką opcję?

Monika: Myślałyśmy, nawet były plany odnośnie samej marki – jakby to miało wyglądać. Niestety proces wdrożenia jest na tyle skomplikowany i nieosiągalny w tym momencie, że pomysł własnych produktów kosmetycznych stał się planem na daleką przyszłość. Na razie wolimy się skupiać na tych mniejszych celach.

Ania: No i na edukacji. Jednak własna marka kosmetyków może się trochę gryźć z tym co robimy, ale zobaczymy – może pewnego dnia.

Gdzie najczęściej kupujecie kosmetyki we Wrocławiu i czy macie ulubione marki kosmetyczne pochodzące z Wrocławia?

Monika: Z pewnością bardzo bliską naszemu sercu jest wrocławska marka – Purite. To jedna z pierwszych marek, które przetestowałyśmy i znalazła się w naszych naturalnych zbiorach. Mamy do niej ogromny sentyment i bardzo miło nam się patrzy na ich rozwój. Jeśli chodzi o sklepy, w których się zaopatrzamy to Lilaróż, Ładnie pachnie lub też sieć Helfy. Teraz natomiast głównie kupujemy przez internet, bo tak jest po prostu najwygodniej.

Na czym polega waszym zdaniem świadomość konsumencka?

Monika: W moim rozumieniu to są zakupy z głową – pomyślę zanim kupię. Przed zakupem możemy sobie zadać dużo pytań: czy tego potrzebuje, czy to jest zgodne z moimi wartościami, czy to jest warte swojej ceny, czy opakowanie mi odpowiada. Co wszystko składa się na refleksję przed zakupem. To też nie sugerowanie się opiniami innych i ślepe kupowanie, bo akurat pojawiła się promocja, albo jakaś sławna osoba to posiada.

Ania: Dla mnie jest to również umiejętność powstrzymywania się przed zakupem produktu, który nie do końca jest mi potrzebny.

Monika: Nawet jeśli zaczynamy od kosmetyków to świadomość konsumencka przekłada się też na inne dziedziny jak jedzenie, czy ubrania. Zawsze to powtarzamy i trochę się śmiejemy, że nie ważne z której strony zaczniesz i tak prędzej czy później trafisz na kosmetyki. Świadomy konsument będzie się starał dążyć do tego żeby wszystkie kategorie zakupów się ze sobą zgadzały.

Ania: No i z czasem pojawia się też bardziej świadome podejście do pielęgnacji. Zaczynamy rozpoznawać składy i konkretne składniki, dlatego wiemy już mniej więcej co się może u nas sprawdzić, a co nie i wywołać np. reakcję alergiczną.

Monika: Wiąże się z tym swego rodzaju problem, bo im więcej wiesz tym mniej produktów spełnia twoje oczekiwania.

Ania: Dla mnie zawsze na pierwszym miejscu przy wyborze produktów jest skład. Jestem też zdania, że dopiero po przetestowaniu na własnej skórze jakiegoś kosmetyku będę mogła wyrazić opinię na jego temat. Nie ma co się w takich sytuacjach sugerować opiniami mamy, czy też koleżanek, bo każda skóra jest inna.

Jaki jest dla was najważniejszy nawyk podczas codziennej pielęgnacji, którego byście nigdy nie przeoczyły?

Monika i Ania: OCZYSZCZANIE SKÓRY!

Monika: Możemy nie nałożyć kremu, możemy się w ogóle nie malować, ale oczyszczanie musi być.

Ania: To jest podstawa pielęgnacji.

Monika: Fundament, bez którego żadne dalsze kroki pielęgnacyjne nie mają sensu.

Czy tak jak książki nie należy oceniać po okładce –  kosmetykami nie należy się kierować po opakowaniu?

Monika: Trzeba się zastanowić, który kosmetyk jest rzeczywiście naturalny, a który go tylko udaje.

Ania: Mimo, że na etykiecie może być napisane “eko” i “kosmetyk naturalny”, a opakowanie będzie kartonowe z zielonymi listkami to wcale nie znaczy, że to prawda.

Monika: To jest tak zwany greenwashing, gdzie producenci próbują stworzyć sztuczną otoczkę wokół produktu i sugerować, że jego skład jest naturalny, mimo iż wcale taki nie jest.

Dla nas jest to najgorszy typ produktów, bo celowo oszukuje się konsumenta i wprowadza go w błąd. Jesteśmy bardzo przeciwne takim zagrywkom, bo ktoś po prostu próbuje się wybić na tym trendzie i myśli tylko kategoriami zarobku.

Ania: Bardzo byśmy chciały, żeby kiedyś można było wejść do drogerii i wybrać sobie dowolny krem nie martwiąc się o skład, ale myślę, że jeszcze długa droga przed nami.

Monika: To też jest problematyczne ze strony prawnej, bo nic nie reguluje tego, czy można stosować takie nazewnictwo.

Czy stałyście się specjalistkami od wyboru kosmetyków również w gronie swoich znajomych i rodziny? Jak wyglądają wasze wspólne zakupy? Czy często wchodzicie w rolę doradczyń?

Monika: Nawet wczoraj podczas spotkania ze znajomymi nie spodziewałam się tylu pytań odnośnie naszej działalności. Jest to bardzo miłe, że osoby w najbliższym otoczeniu zostały zarażone naszą pasją.

Ania: Można powiedzieć, że prowadzimy mobilne biuro porad kosmetycznych przy okazji wyjść na miasto, czy spotkań ze znajomymi. (Śmiech)

Monika: Ale nie jest tak, że znajomi mają pierwszeństwo. Wszyscy rządzą się tymi samymi prawami i jeśli rzeczywiście znamy kogoś kosmetyczkę od A do Z to jesteśmy w stanie na szybko powiedzieć, który kosmetyk byłby okej, ale zawsze wychodzimy z założenia, że musimy znać całą pielęgnację i nawyki osoby, która prosi nas o radę.

Ania: Kosmetyki to rzecz, którą najłatwiej możemy zmienić, jeśli szukamy zmian w pielęgnacji, ale to niestety nie jest wszystko. Do tego tematu należy podchodzić holistycznie.

Monika: Jeśli chodzi o nasze najbliższe otoczenie i wymianę kosmetyków, to już wszyscy w naszym najbliższym kręgu przeszli rewolucję.

Ania: Najgorzej było z moją mamą żeby ją przekonać, ponieważ jest farmaceutą i najbardziej wierzy w kosmetyki apteczne. Ciężko było jej zrozumieć, że one nie zawsze mają dobry skład. Jakoś się jednak udało i teraz już woli do mnie napisać i zapytać o zdanie.

Zdjęcia do artykułu wykonał Juliusz Migdziński.

Chcesz poznać inne inspirujące osoby z Wrocławia? Bądź na bieżąco!


Categories: Ludzie

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *