Pomysł Aparthotelu powstał z chęci stworzenia wyjątkowego miejsca, w którym wszyscy odwiedzający Wrocław będą mogli poczuć się jak w domu. Wnętrza Bike’UPu są inspirowane najbardziej rowerowym miastem w Polsce, ale tu nie chodzi tylko o rowery! Aparthotel Bike’UP ma swój unikatowy klimat i duszę, oraz wartości, które są również ważne dla Magdy Rejman.
Marta Olejnik: Skąd pomysł na Aparthotel? Czym się różni od „typowego” hotelu?
Magda Rejman: Chcieliśmy stworzyć miejsce, w którym wszyscy poczują się bardzo swobodnie – tak, jak u siebie. Aparthotel jest bliższy domowej atmosferze, jest mniej formalny i mniej zobowiązujący niż hotel. Każdy apartament posiada w pełni wyposażony aneks kuchenny, można więc przygotować dowolny posiłek i poczuć się jak w domu.
Wnętrza Bike’UP wymyśliła genialna architekt wnętrz Ola Wołczyk, z którą współpracowałam przy innych projektach. Bike’UP dosłownie jej się przyśnił – niebieski kolor na suficie i ścianach jest więc efektem Morfeusza, cała reszta to sprawa otwartej głowy Oli. Rower na suficie pojawił się kiedy projektantka szukała oryginalnego, wielkiego żyrandola – takiego, który dobrze wypełni wysokie wnętrza. Rower spełnił wszystkie oczekiwania i idealnie wpisał się w styl Wrocławia.
Co łączy Bike’UP z Wrocławiem? Co według ciebie składa się na wyjątkowość tego miejsca?
Magda: Bike’UP jest dokładnie taki jak Wrocław: przyjazny, otwarty, oryginalny. Z pełną odpowiedzialnością użyję również słowa: normalny. Nie ma tutaj przepychu, jest urządzony jak mieszkanie do którego wraca się z przyjemnością. Nie ma zbędnych elementów, pokoje zaaranżowane są tak, aby goście wypełnili całą przestrzeń. To dzięki nim to miejsce tętni życiem i nabiera charakteru. Bike’UP jest jak przyjaciel, z którym można dobrze spędzić czas i powierzyć mu wszystko to, co w duszy gra. Dzięki hamakom w pokojach można np. powiedzieć do złego nastroju subtelne: „bujaj się”. Sprawdziłam osobiście, pomaga ☺
Wszystkie pokoje maja swój charakter, nie da się nie zauważyć rowerów na suficie! Co było inspiracją?
M: Wrocław jest najbardziej rowerowym miastem w Polsce, rower na suficie jest hołdem dla dobrej energii, ekologii, wszystkich fantastycznych rzeczy, które kojarzą się z bicyklem. Rower daje niezależność, wolność, wyzwala spontaniczność i pozwala doświadczać rzeczywistość w innym wymiarze niż jazda samochodem. Rower napędza do działania. Wszystkie rowery sprowadziliśmy z Amsterdamu, one mają w sobie autentyczną energię rowerowej stolicy Europy. Teraz są statyczne, wiszą pod sufitem, ale wierzę, że dzięki nim jest w Bike’UP dobra moc dwóch kółek.
Kto najczęściej odwiedza wasze pokoje?
M: Bike’UP wybierają bardzo różni goście, ale łączy ich wspólny mianownik: wszyscy są pozytywni. Myślę również, że odwiedzający nas ludzie mają dystans do siebie, są otwarci i jednocześnie szukają alternatywy. Chcą zatrzymać się w ciekawym miejscu, chcą spróbować czegoś nowego. Bike’UP lubią również obcokrajowcy i tutaj nie możemy mówić o żadnej średniej wieku. Pamiętam pewną parę 70-latków z Niemiec ubranych w jaskrawe kolory, którzy wypożyczyli hotelowe rowery i byli zachwyceni naszym miejscem. Uświadamiam sobie wtedy, że Bike’UP nie ma granic i jest absolutnie dla wszystkich.
Skąd pomysł na lokalizacje?
M: Miejsce znalazł nasz wspólnik i przyjaciel – Paweł Bernatek, który jest ogromnym entuzjastą nowych idei. Paweł namówił nas na stworzenie Bike’UP, bez jego zaangażowania i entuzjazmu nie byłoby naszego aparthotelu. Zdecydowaliśmy się na Stare Miasto, ze względu na idealną lokalizację: blisko głównego dworca PKP, blisko do centrum i do serca wrocławskich wydarzeń. Zależało nam na tym, aby aparthotel był w sąsiedztwie prawdziwego życia mieszkańców. Aby przytulał się do kamienic, był wkomponowany w architekturę miasta, aby trochę zaglądał do okien innych– oczywiście tak, aby zachować prywatność Gości. Nie szukaliśmy krystalicznej przestrzeni, szukaliśmy autentyczności.
W pokojach są torby na zakupy oraz kosze do segregacji odpadów, czy bliska ci jest idea zero waste?
M: Jestem fanką idei zero waste i wszelkich działań pro-środowiskowych. W pokojach są materiałowe torby na zakupy, widok foliowych reklamówek nie należy do moich ulubionych. Prywatnie mam wręcz obsesję na punkcie segregacji odpadów, w Bike’UP już wkrótce we wszystkich apartamentach będą kosze do segregacji. Oznaczyliśmy również miejsce, gdzie można postawić szkło. Chciałabym, aby Bike’UP był eco – małymi krokami robimy coraz więcej w tym kierunku. Nawiązaliśmy współpracę z fantastyczną polską marką kosmetyczną i będziemy pierwszym hotelem w Polsce sygnowanym kosmetykami YOPE. To marka przyjazna środowisku, stosują tylko naturalne składniki i co dla mnie najważniejsze: nie testują produktów na zwierzętach.
Ile osób tworzy Bike’UP, jak wygląda wasz zespół?
M: Zespół Bike’UP to 10 osób, które zajmują się sprzedażą, SM, działaniami operacyjnymi i obsługą gości w hotelu. Cieszę się, że mam zaangażowane osoby, dzięki którym Bike’UP kręci się jak naoliwione koła w rowerze. Dla mnie ludzie zawsze byli najważniejsi w organizacji. Atmosfera pracy, sposób rozwiązywania problemów, kreatywność i determinacja pomagają wiele osiągnąć. To ciężka praca, ale daje dużo satysfakcji.
Czy praca w marketingu pomaga ci w prowadzeniu Bike’UP?
M: Tak, marketing jest moją pracą i ogromną pasją – jestem z nim związana od dawna, wcześniej przez wiele lat pracowałam w branży poligraficznej i wciąż druk jest mi bliski. Wyznaję zasadę, że odpowiednie przygotowanie daje zawsze odpowiednie kolory, zarówno w poligrafii, jak i w życiu. Natomiast Pantonem jest entuzjazm – on dopełnia całość, bez niego trudno dziś dotrzymać kroku rzeczywistości. Hotelarstwo jest dla mnie dużym wyzwaniem, ale bez wyzwań nie zrobiłabym wielu rzeczy w moim życiu. Bike’UP mnie inspiruje, a ja go napędzam – to świetna relacja.
Jak zaczęła się twoja przygodna z hotelarstwem?
M: Bardzo spontanicznie – dwa lata temu, kiedy wróciłam z Australii uświadomiłam sobie, że chciałabym tworzyć miejsce, w którym ludzie będą dobrze się czuli i będą mieli alternatywę spędzania wolnego czasu. Nie chciałam tworzyć kolejnego standardowego hotelu. Chciałam przebić jeszcze jeden sufit i jak się później okazało zawiesić pod nim rower. Otwarcie powiem, że los trochę zadecydował za mnie, ponieważ Bike’UP mieści się w budynku starej drukarni – nie wiedziałam o tym, kiedy zdecydowaliśmy się na aparthotel. Uznałam, że to bardzo dobry znak i że muszę spróbować nadać temu miejscu nowych barw. Jak widać poligrafia nie chce mnie zostawić ☺
Co daje ci najwięcej satysfakcji w tej pracy?
M: Kreowanie i realizacja nowych pomysłów. Bike’UP ma aktualnie dobry fundament, ale cała reszta jest jeszcze do zbudowania. Powstają nowe miejsca, aranżujemy przestrzeń dookoła budynku. Jednym słowem: dzieje się.
Możesz zdradzić, co planujecie w najbliższym czasie?
M: Tak – w maju planowane jest otwarcie śniadaniowni – jestem bardzo podekscytowana, bo to zawsze było moje marzenie, aby karmić ludzi dobrymi rzeczami. Powstaną również nowe przestrzenie, będzie ogródek, stworzymy mural, w apartamentach pojawią się ciekawe materiały drukowane, zadbamy również o aranżację korytarzy. Mam również w planach zakup roweru dla osób, które poruszają się na wózku inwalidzkim i dostosowanie jednego z apartamentów dla potrzeb osób niepełnosprawnych. W Bike’UP nie ma granic.
Wiem, że ty również dużo podróżujesz. Jak wpływa prowadzenie własnego hotelu na pobyt w innych?
M: Fakt, dużo podróżuję i każdą podróż traktuję wyjątkowo. Moją największą pasją jest kitesurfing i pod niego podporządkowuję większość wyjazdów. Podróże są absolutnie najlepszym nauczycielem życia. Wracam z nich zawsze natchniona, zainspirowana i jednocześnie przerażona tym, jak człowiek ingeruje w naturę i niszczy ją. Zawsze wyciągam z podróży lekcję pod tytułem: co mogę zrobić dobrego dla świata? Wierzę w działania micro, bo to one dają efekt makro – dlatego małymi krokami staram się choć trochę pomóc lżej oddychać naszej planecie. Wybieram rozsądnie, myślę o tym co jem, co wyrzucam, jakich produktów używam. Decyduję się na alternatywne miejsca, z klimatem, uciekam od molochów, zdecydowanie bardziej wolę kameralne hotele, za którymi kryje się ciekawa historia, fajne wnętrza, pomysł, dbanie o środowisko. Mam swoje ulubione miejsca, do których lubię wracać. Kocham Lizbonę i Berlin – za otwartość, kreatywność, śmiałe realizacje.
Miasto i to co się w nim dzieje mocno wpływa na branże hotelową. Jak oceniasz Wrocław?
M: Wrocław jest świetnym miejscem na mapie i cieszę się, że powstają nowe obiekty. To miasto rośnie i zmienia się z każdym dniem. Aktualnie mamy bardzo dużo nowych i różnorodnych inwestycji hotelowych, a rok 2020 będzie pod tym względem bardzo dynamiczny. Wrocław jest znakomity kulturowo i filmowo, ale brakuje w nim dużych, nowych wydarzeń. Chciałabym, aby stadion tętnił życiem – szkoda, że nie ma koncertów na miarę innych miast. Nie mamy niestety również nowoczesnego kompleksu, w którym mogłyby być organizowane targi, zazdroszczę takiego obiektu Poznaniowi. Jedno jest pewne – Wrocław to miasto spotkań. To spotkania budują relacje, służą wymianie poglądów, doświadczeń, pomysłów. Nie dziwi mnie więc to, że Wrocław przeżywa hotelowy boom. To miasto przyciąga wszystkich jak magnes i mam nadzieję, że przyciągnie również nowe, ciekawe wydarzenia. Trzymam kciuki za Wrocław, zawsze.