Eklektik Session to platforma muzyczna, która ma na celu zbliżyć muzyków z całego świata i publiczność w formule muzycznych spotkań, koncertów. Najbliższa edycja odbędzie się 4-6.10.2019, której hasłem przewodnim jest Home & Identity [ang. Dom i Tożsamość]. Za tą wyjątkową ideą stoi Radek „Bond” Bednarz, muzyk zajmujący się nie tylko graniem, ale również produkcją muzyczną.
Skąd wziął się pomysł na Eklektik Session?
Sama idea sięga początku roku 2000. Zaczynaliśmy od jam sessions, które odbywały się w Klubie na Jatkach. Rozwój nastąpił poprzez popularne sesje w nieistniejącym już klubie Droga do Mekki. Tam powstała nazwa Eklektik Session. Klubowicze z tamtych czasów mocno cenili naszą inicjatywę, bo wprowadziła do wrocławskiego świata muzycznego świeży pierwiastek. Punktem wyjścia był jam z muzykami, hybryda grania klubowego na żywo. To były pierwsze tego typu imprezy w mieście.
Jak rozumiesz platformę artystyczną? Czym ona się różni od festiwalu?
Eklektik Session to dla wielu muzyków spotkanie dróg artystycznych, ale też doskonała okazja do konfrontacji swojej twórczości w pewnym kontekście. Aktywność platfomy Eklektik Session nie sprowadza się do kilku dni. Festiwal daje możliwość nawiązania ciekawych znajomości, realizacji wspólnych projektów. Przykładem jest Silent Witness – mój nowy album. Na płycie, która z założenia miała być albumem solowym, występują muzycy z którymi poznałem się poprzez festiwal – Mieko Miyazaki z Japonii, Loup Barrow z Francji, a także Sebastian Studniztky z Niemiec czy Szwajcar Samuel Rohrer. To doskonały przykład skuteczności platformy Eklektik Session.
Zwiedziłeś wiele krajów, grałeś na różnych festiwalach – skąd pomysł na Wrocław?
Urodziłem się we Wrocławiu, tutaj też się wychowałem. Jest to moje miasto, które znam, ale też cały czas odkrywam. Wrocław ma interesującą historię. Podczas wojny został bardzo zniszczony. W efekcie niemiecki Breslau stał się polskim Wrocławiem, ale to przede wszystkim te trudne momenty stworzyły ciekawą tkankę miasta. Chcę, aby Eklektik Session było sposobem na poznanie i odkrycie wątków z nim związanych. Lubię wyruszać z Wrocławia i lubię do niego wracać. Te powroty są szczególne, ponieważ po pewnym czasie czuję się „homesick” – zaczyna mi brakować przestrzeni, którą znam. Jestem sentymentalny.
Tematem przewodnim tegorocznej edycji ES jest „Home & Identity”. Co było ku temu inspiracją?
Zastanawiałem się, czy jest miejsce na świecie, gdzie mógłbym poczuć się „jak w domu”, które może mnie w pełni pochłonąć. Z początkiem tego roku w podróży po Afryce Wschodniej, przez Etiopię i Kenię, trafiłem na Zanzibar. Jedno z miejsc na wschodzie wyspy urzekło mnie autentycznością i każdym kolejnym nowym doznaniem. Spontanicznie związałem swoją przyszłość z Zanzibarem i mam zamiar w przyszłym roku zorganizować w Afryce specjalną letnią edycję Eklektik Session o nazwie Pamoja Zanzibar. „Pamoja” w języku swahili symbolizuje braterstwo, „jedność”. Różnić się pięknie – to ważne przesłanie. Jest ponad 7,5 miliarda ludzi na naszej planecie, a nie znajdziesz dwóch identycznych osób. To fascynujące.
Co wyróżnia tę edycję? Które z wydarzeń jest najciekawsze i warto je wyszczególnić?
Z pewnością tegoroczny festiwal charakteryzuje się różnorodnością miejsc, z których dotrą nasi goście. Japonia, Turcja, Izrael, Litwa, Wielka Brytania, Norwegia. Dotychczas nie było tak dużej rozpiętości. Chcemy zwrócić uwagę na to, że każdy z artystów ma swoją specyfikę i historię; wyjątkową tożsamość, która, oczywiście, mocno wiąże się z miejscem, z którego pochodzi. Będzie można to zauważyć choćby podczas drugiego dnia festiwalu – na warsztatach w Kinie Nowe Horyzonty z wrocławską malarką Katarzyną Kulpą i jej córką – Julią Kulpą, wokalistką. Gościem specjalnym będzie Elif Kayaman, rysowniczka ze Stambułu. Będziemy przygotowywać małe koty do kolorowania, bo to właśnie koty mają wyjątkowy status w Stambule.
Warto też zwrócić uwagę na lokalizacje oraz tegorocznych partnerów jak np. Muzeum Pana Tadeusza – naprawdę ciekawie zaprojektowane, z wykorzystaniem multimediów do przekazania naszej historii. Oczywiście będziemy wykorzystywać te dary techniki w wydarzeniach pierwszego dnia festiwalu, kiedy w zupełnie różnych przestrzeniach wystąpią Takuya Nakamura z tancerką butoh Azumi OE, i Berke Can Ozcan z Turcji. Kolejne miejsce, Muzeum Teatru na pl. Wolności, mieści się w dawnym skrzydle Pałacu Królewskiego, który odkrywał kluczową rolę w dawnych czasach. Z sali, w której odbywać się będzie koncert Erlend Apneseth Trio, rozpościera się piękny widok na plac i Narodowe Forum Muzyki. W sobotę z kolei odżyje artystycznie wrocławski Manhattan – będziemy spacerować, a wieczorem w ramach Eklektik presents Ronnie Scott’s Jazz Club zobaczymy bardzo ciekawych artystów z Londynu – Sarah Tandy Trio i Marijus Aleksa z zespołem MAPS. Niedziela to już wielki finał, w tym roku z niezwykłym projektem Blue Desert z Izraela oraz Eklektik Orchestra, do której dołączą goście festiwalu. To wszystko odbędzie się w hali serwisowej naszego partnera Mercedes Benz Grupa Wróbel na ul Granicznej. To nowoczesna przestrzeń symbolizująca dynamiczny rozwój Wrocławia w ostatnich latach.
Ciężko jest przekonać artystów do tak niestandardowych scen jak hala warsztatowa czy Eklektik Orchestra? Są to zupełnie inne doświadczenia niż granie na wybudowanej scenie na potrzeby festiwalu.
Do tej pory nie musiałem nikogo przekonywać do swoich pomysłów – spotykają się z dużym entuzjazmem. To, co charakterystyczne dla Eklektik Orchestra, to przede wszystkim rezultat, który nie zawsze jest do przewidzenia. Kiedyś odbywały się próby do koncertów finałowych. Dziś set finałowy jest absolutnie improwizowany. Ważna jest idea, ludzie i narzędzia do wykonania zadania. Budując program Eklektik Session, myślę o finałowej orkiestrze. Pomysły na lokalizacje wiążą się często z wyzwaniem organizacyjnym, jestem świadom ryzyka. Ale staram się też, aby Eklektik Orchestra miała sens pod względem instrumentarium, przestrzeni, spektrum częstotliwości – aby koncert był przyjemny w odbiorze. Zadanie jest o tyle ułatwione, że współpracuję z ludźmi, którzy darzą mnie zaufaniem. W 99,9% nawet nieco kontrowersyjne pomysły spotykają się z bardzo pozytywnym odbiorem. Ale potrafię też się wycofać, bo nie wszystko, co sam wymyślisz, musi być najlepszym rozwiązaniem. Warto się nawzajem słuchać.
Pierwsza edycja odbyła się w 2013 roku, jak zmieniał się festiwal podczas tych lat?
2013 rok przyniósł pierwszą edycję, jednak idea klarowała się przez długie lata. Od 2004 były to skromne jam sessions, klubowe imprezy w nieistniejącym klubie Droga Do Mekki, następnie rezydencja w klubie Eter, który miał sporą scenę i dobre warunki do zapraszania coraz większej liczby muzyków. Wówczas Eklektik mocno opierał się na udziale lokalnych artystów. Rok 2013 był pewną zmianą kierunku. Pojawił się konkretny motyw – hołd zespołowi Morphine. Kolejne edycje to kolejne motywy w międzynarodowym składzie: „Lost Highway” (inspiracją był oczywiście film „Zagubiona Autostrada” Lyncha), „Solaris” jako pokłosie fascynacji twórczością Stanisława Lema, „The Deep” inspirowany historiami podwodnymi, „Echoes” – górskimi, „Architexture” – architekturą, „Manual” – malarstwem, sztuką w ogóle. I tak dotarliśmy do tegorocznej odsłony – „Home & Identity”.
Jaką radę dałbyś osobom, które chcą organizować festiwale we Wrocławiu?
Myślę, że warto sobie postawić pytanie o cel. Odpowiedź nie musi być łatwa. Jest wiele festiwali, które opierają się na prostej rozrywce i to jest OK. Ja preferuję festiwale z ideą, które zwracają uwagę na apsekty naszego życia, zagadnienia, nawet problemy, oraz motywują do refleksji.
Co lubisz najbardziej we Wrocławiu?
Lubię siedzieć na ławeczce na bulwarze Xawerego Dunikowskiego naprzeciwko ASP, zwłaszcza kiedy potrzebuję oddechu i oderwania się od myśli. Lubię spędzać niedziele na Młynie Sułkowice, soboty na targach staroci pod Iglicą, czwartki w zajezdni Dąbie. Lubię także wybrać się do Kina Nowe Horyzonty.