Od 8 lat tworzy wyjątkowy Ręki Dzieła Fest – pełna entuzjazmu, pasji i pełnometrażowego zaangażowania, Prezes fundacji Paliwo Artystyczne. Anna Jur w inspirującej rozmowie opowiada o twórczości, poszukiwaniu i satysfakcji.
Aleksandra Chojenta: W wywiadzie dla Strefy Kultury Wrocław, 2018 roku powiedziałaś, że obserwujesz „trend na oryginalność i lokalność”, jak dziś oceniasz scenę rękodzielniczą we Wrocławiu, jak to wygląda na przestrzeni lat?
Anna Jur: Pierwsze edycje Ręki Dzieła Fest były czymś bardzo świeżym, wówczas we Wrocławiu nie działo się wiele w zakresie rękodzieła. Dziś faktycznie ten trend jest inny, znakomicie wzrosła liczba artystów i osób zainteresowanych ich twórczością, co bardzo mnie cieszy. Panuje ogromna różnorodność – przychodząc na Ręki Dzieła Fest można znaleźć zarówno sutaszowe kolczyki jak i unikatowy drewniany mebel. Pojawia coraz więcej grafik, ceramiki, oryginalnych ubrań – wszystko idzie z duchem czasu. Ponadto rękodzieło ewidentnie wpisuje się panujący trend slow fashion – kup jedną fajną rzecz, unikatową i wysokiej jakości.
Przed nami XIII edycja Ręki Dzieła Fest, co wyjątkowego czeka nas tym razem?
AJ: Tak, to już 13 edycja. Podczas każdego festiwalu w Kinie Nowe Horyzonty, odbywają się warsztaty, event artystyczny związany z rękodziełem, a spoiwem wszystkiego jest kiermasz. W tym roku (z wiadomych wszystkim względów) spotykamy tylko podczas letniej edycji Ręki Dzieła Fest Pod Chmurką w Przejściu Żelaźniczym na wrocławskim Rynku. Na kiermasz rękodzielników można zaglądać przez pięć wakacyjnych weekendów od 19 czerwca do 23 sierpnia 2020.
W tym sezonie wydarzeniem towarzyszącym będzie wystawa obrazów Złote Szaraki 2. Zapraszam serdecznie na 1 piętro Kina Nowe Horyzonty od 3 do 17 lipca.
Jesteś autorką prac, które obejrzymy podczas wystawy. Pomówmy chwilę o tych małych „ani nie bardzo czarnych, ani nie bardzo białych” stworzeniach. Szaraki – słyszałam, że sporo Ci życiu pomogły, dalej to robią?
AJ: Wracają do mnie – widać to na obrazach, które tworzę. Maluję lekko surrealistycznie. To nieoczywiste prace, które przedstawiają nierealne postaci bez płci i twarzy. Szaraki mi pomagają. Samo malarstwo mi pomaga, a że to właśnie Szaraki pojawiają się na pracach naturalnie towarzyszą mi w momentach i emocjach. Moje obrazy są komentarzem, emocjami. Przyśniły mi się, kiedy byłam nastolatką, w trudnym momencie życia. Zaczęłam je malować, co było dla mnie mocno terapeutyczne. Dzisiaj bardzo cenię sobie to, że mam odbiorców swoich obrazów. To pewna forma nobilitacji, tak jak dla reżysera oklaski w teatrze po premierze.
Ostatnią wystawę miałam dwa lata temu. Przez ten czas, niezrealizowane obrazy we mnie dojrzewały. Pomyślałam, że po 8 latach tworzenia Ręki Dzieła Fest czas pokazać swoje prace w ramach eventu. Wystawa, to też swego rodzaju motywacja do malowania. Złote Szaraki 2, do druga odsłona serii, w której łącznikiem jest złota farba będąca dla mnie symbolem nieskończoności i wieczności.
Jesteś życiową multiinstrumentalistką: technikiem architektury, absolwentką Dziennikarstwa na Uniwersytecie Wrocławskim, artystką. Dostrzegam proces intensywnego poszukiwania, odkrywanie. Jak to wszystko ułożyłaś w całość?
AJ: Faktycznie poszukiwałam długo, bo najzwyczajniej nie wiedziałam co chcę robić w życiu. Zawsze chciałam łączyć swoją przyszłość ze sztuką. Przygodę z dorosłością i Wrocławiem rozpoczęłam od architektury. Rynek był wówczas bardzo nasycony, ciężko było mi się odnaleźć. Wyjechałam na rok do Anglii. Cały czas bliskie mi było projektowanie przestrzeni i podążając za tym głosem zaczęłam pracować przy scenografii w Teatrze Polskim. Teatr kochałam od zawsze, także było to spełnienie moich marzeń. Z jednej strony produkcja krwi, z drugiej przebywanie blisko sztuki, blisko twórczości.
Wybacz, ale muszę zapytać o tą krew!?
AJ: [śmiech] Tak, produkowałam krew do Hamleta. Przed każdym spektaklem mieszałam w beczce po sto litrów krwi wykorzystywanej m.in. w scenach śmierci Poloniusza i Ofelii. Sama wymyślałam skład, opracowywałam gęstość, kolorystykę – dbałam o efekty specjalne 😉
Niebywałe! Wróćmy jednak do Ciebie, teatr, radio, potem…
AJ: Po mojej przygodzie z radiem, zaczęłam pracę w wytwórni muzycznej, czyli można powiedzieć, że stanęłam po drugiej stronie dziennikarstwa. To był już okres, w którym powoli zaczynała mi się klarować konkretna wizja siebie. Dużo doświadczałam, zawsze z pasją i pełnym zaangażowaniem, bardzo lubiłam pracować z ludźmi. W pewnym momencie pomyślałam, dlaczego nie połączyć tego wszystkiego co do tej pory robiłam w jedno. To był moment, w którym narodziła się idea Paliwa Artystycznego, fundacji którą prowadzę.
W tamtym czasie, w ramach potrzeby twórczego wyrazu zaczęłam szyć ubrania i malować na nich. Na początku dla środowiska artystycznego we Wrocławiu. Moje ciuchy się podobały, pojawiały się zamówienia. W związku z tym, że to co robię uważałam za rękodzieło i znałam kilka osób, które robiły piękne rzeczy rękodzielnicze pomyślałam: Trzeba to pokazać światu. Tak powstała pierwsza edycja Ręki dzieła Fest. To był rok 2013, a nas wystawców było 8. Teraz te liczby zmieniły znaczenie, mija osiem lat, a edycja jest trzynasta.
Działalność Paliwa Artystycznego to poza festiwalem masa mocno edukacyjnych warsztatów. Kształciłaś się kiedyś też w tym kierunku?
Jestem samoukiem. Wszystkie rzeczy, rozwijam w sobie wszytko co sprawia mi przyjemność i robię to na 100%. Myślę, że nie trzeba kończyć studiów, można kształcić się samemu najważniejsze, żeby mieć do tego pasję.
Warsztaty, które prowadzę są procesem arteterapeutycznym. Psychologiczne zrozumienie dla tego procesu pojawiło się, gdy już byłam starsza, jednak moja własna historia z Szarakami jest potwierdzeniem istotności sztuki w ludzkim życiu.
Od kilku lat zajmuję się tylko Fundacją, prowadzę zajęcia dla dzieciaków i dla seniorów tutaj we Wrocławiu i w Głogowie, moim rodzinnym mieście. W ubiegłym roku np. obyły się Spotkania z Kolorem, czyli malowanie do muzyki, malowanie palcami, patykami, gąbkami, podsumowane wystawą i koncertem. Czyli znów przenikanie się wielu dziedzin sztuki. Sprawia mi to ogromną przyjemność, szczególnie gdy widzę, że moje projekty się udają i komuś służą.
Zdradzisz, jak udaje Ci się żyć na tak wysokich obrotach, bo w zasadzie wszystko jest na Twojej głowie.
AJ: Inspirują mnie ludzie, a napędza pasja i wiara w co robię. Raz w roku, w ramach święta Wrocławia przygotowuję miejskie wystawy, które prezentują wrocławskich artystów rękodzielników, projektantów mody, wokalistki, malarzy. Sama maluję od dawna, jednak nigdy nie studiowałam na ASP, przez co nie znałam środowiska. Działając przy Fundacji mam możliwość poznać te osoby, spotkać je i współtworzyć z nimi. To piękne spotkania pełne inspiracji.
Dla artysty zawsze musi istnieć jakiś odbiorca lub klient. Sztuka bez widza nie istnieje. Oczywiście, możemy też tworzyć do szuflady. Czasem jedyne czego nam brakuje, to odwaga żeby zaprezentować swoją sztukę światu. Ręki Dzieła Fest to platforma dla wielu osób, które pokazują się pierwszy raz. To, gdzie doświadczeni wyrobnicy spotykają się z osobami, które debiutują. Myślę, że mogę zaryzykować stwierdzenie, że dokładam swoją cegiełkę w proces integracji środowiska artystycznego we Wrocławiu, co multiplikuje satysfakcję z tego co robię.
Na zakończenie powiedz, jak Anna Jur randkuje z Wrocławiem? Lubisz się dopieszczać się miastem w jakichś konkretnych miejscach?
AJ: Wrocław skradł moje serce. Od początku pokochałam to miasto. Większość czasu mieszkałam ma południu, wówczas moim ulubionym miejscem był Park Południowy. Później moja miłość przeniosła się na południowy wschód, czyli do Parku Szczytnickiego. Teraz zdecydowanie kocham Śródmieście osadziłam się tam i mam mieszkanie, które jest moją oazą – szczególnie jak napalę kadzideł i palo santo.
Latem wybieram beach bary, jestem zachwycona inicjatywą, że nad rzeką pojawiły się miejsca, w których można zdjąć buty i chodzić na boso w piasku, spotkać się ze znajomymi i znaleźć się w jakimś kawałku zieleni.