Ewa Markowska, absolwentka Wydziału Architektury Politechniki Wrocławskiej, fascynatka polskiego hip-hopu, twórczyni wyjątkowych grafik w rozmowie z Alicją zdradza, co ją inspiruje, za co ceni rap i jakie ma marzenia.

Alicja Janik: Graficzka? Artystka? Malarka? Architektka? Jakie określenie pasuje do Ciebie najlepiej?

Ewa: Według mnie, jestem po prostu projektantką.

Tworzysz ilustracje inspirowane rapem i podobnymi klimatami. Ten gatunek muzyki jest z Tobą od zawsze? Za co go cenisz?

Wydaje mi się, że muzyka jest takim elementem życia, który nam towarzyszy na co dzień i ma duży wpływ na to jak się zachowujemy, jak żyjemy. Więc to mnie inspiruje w naturalny sposób.

Skupiasz się na polskim rapie. Dlaczego?

Mimo tego, że jesteśmy takim pokoleniem, które swobodnie rozmawia w różnych językach i dużo rozumiemy – to jednak język polski towarzyszy nam od narodzin. Sokół czy Taco opisują postaci które znamy, miejsca w których bywamy. Czujemy follow upy, gra słów jest dla nas naturalna i całkowicie zrozumiała. Tego często nie umiemy wychwycić w zagranicznych numerach. Hip–hop cenię też bardzo za muzykalność.

Kto jest Twoim ulubionym raperem?

Myślę, że Ras. Uważam, że jest jednym z lepszych polskich tekściarzy. W ogóle bardzo lubię Rasmentalism. Jest to słodko kwaśne połączenie muzyczno-liryczne. Uwielbiam ich.

Spodobała Ci się ich nowa płyta?

Tak, bardzo. Jeszcze wczoraj słuchałam najnowszej rozmowy z nimi. W wywiadach sprzed paru lat rozczarowywało mnie ich podejście do niektórych spraw. Teraz to się zmieniło. Są już dojrzałymi facetami i super się ich słuchało.

A masz jeden taki hip hopowy kawałek, który jest Twoim top of the top? Na przykład jakiś utwór Rasmentalismu?

Akurat mój ulubiony kawałek Rasmetalismu jest dość imprezowy, bo jest to „Gdzie jest M?”. Dobrze tak rozpocząć dzień: poranny rower, słuchaweczki i ten numer właśnie.

Opowiedz trochę o tym, jak wygląda proces twórczy. Słyszysz hip hopową piosenkę i już wiesz, co namalujesz? Czy to jest tak, że wybierasz utwór, wałkujesz go w uszach wielokrotnie i wtedy tworzysz?

To jest różnie. Czasami jest tak, że słyszę jakiś tekst pierwszy raz i od razu pojawiają mi się jakieś obrazy w głowie, a czasami wybieram sobie piosenkę i staram się po prostu do niej coś poszkicować. Robię wtedy około dziesięciu obrazków i z tego wybieram trzy finalne.

Doświadczenie zdobywałaś na Wydziale Architektury Politechniki Wrocławskiej, Akademii Sztuk Pięknych. Jak wspominasz ten czas?

Z Akademią Sztuk Pięknych moja przygoda była dość krótka, bo tak naprawdę tylko półroczna. To był czas kiedy kończyłam architekturę i trzeba było się na coś zdecydować. Doświadczenia projektowe zdobyte na uczelni na pewno są bardzo ważne, ale jednak najważniejsza jest współpraca z innymi projektantami. Uczelnia to jest jedno i faktycznie mocno rozwija, ale mam wrażenie, że większy progres przyniosła mi współpraca z innymi młodymi artystami.

Czy malowanie obrazów na żywo przed publicznością jest formą, którą mogłabyś powtarzać regularnie? Tak, jak to się odbywało na przykład na Festiwalu All.

Moje malowanie podczas Festiwalu w Białymstoku było wykonywane na potrzeby komercyjnego wydarzenia w hotelu, bardzo miłe doświadczenie, zupełnie inne niż np. malowanie muralu w Krakowie- na świeżym powietrzu na urodzinach Browaru Trzech Kumpli. Myślę, że spokojnie mogłabym robić to regularnie. Marki piw bardzo dbają o marketing i dobrze się z nimi pracuje.

No właśnie, opowiesz jak to jest projektować grafiki dla Łomży?

To była krótka współpraca, ale bardzo udana. Dostałam kilka wytycznych i dalej miałam wolną rękę w kwestii tego co narysuję. Widzieli moje prace i powiedzieli „robimy to”.

Twoje prace można zobaczyć na Bulwarach Książęcych we Wrocławiu, na Dolnych Młynów w Krakowie, w różnych klubach muzycznych, ale też po prostu w Internecie. Jaka forma prezentowania Twoich prac jest Ci najbliższa?

Wydaje mi się, że najfajniejsze są murale, bo zawsze jest to coś widowiskowego. Ten wielki format od razu trafia do ludzi. Internet też jest super, bo te ilustracje są tam takie czyste i łatwo dostępne. A żeby ktoś rozpoznał mnie po muralach, które są gdzieś na mieście, to musi mnie wcześniej znać. Rzadko podpisuję się na pracach, a w internecie łatwiej jest mnie zlokalizować. Zawsze mogę się pojawić podczas scrollowania. Spora część obserwatorów  na moim profilu trafiła tam dzięki raperom, którzy udostępniają moje prace, jest to zawsze mega miła chwila, dzięki!

Wygrałaś konkurs na mural. Zaprojektowałaś grafikę na nową inwestycję deweloperską, inspirowaną Księciem Witoldem i legendą o jego koniu, który uratował ludzi przed powodzią. Wykonał ją chyba najpopularniejszy wrocławski grafficiarz, Skont. Jak się czułaś jak dowiedziałaś się o wygranej i o tym, że to właśnie on wykona Twoją pracę?

Czułam się wyjątkowo ponieważ był to mój pierwszy mural w takiej skali. Skonta poznałam osobiście dopiero podczas pracy, bo miałam nadzór autorski nad tym projektem. Dobierałam kolory i trochę mu poprzeszkadzałam. Skont jest dość indywidualną postacią i wiedziałam, że to się uda. Bardzo się cieszyłam, że to akurat on robi ten mural według mojego projektu.

Chętnie uczestniczysz w organizowanych we Wrocławiu targach plakatów. Co one Ci dają?

Pozwalają pokazać się publiczności, która jest zainteresowana designem. Na Instagramie pokazujesz prace i to trafia do wszystkich. Nie jesteś w stanie tego dokładnie sprofilować. Tam natomiast przychodzą ludzie, którzy są stricte zainteresowani sztuką, często właśnie młodą sztuką. I tam właśnie zawiera się interesujące znajomości. To po prostu bardzo dobra marketingowa sprawa.

A jakie masz marzenia związane z działalnością twórczą?

Moim największym marzeniem jest animowany klip, który mam nadzieję, będzie zrealizowany w tym roku. Pierwsze wiadomości są już wymieniane, ale dopóki nie będę miała potwierdzenia, nie chcę nic więcej mówić. Już wiele razy miałam tak, że cieszyłam się za wcześnie.

Widziałam, że zaprojektowałaś okładkę na płytę.

Tak, to jest okładka młodego muzyka, który odezwał się do mnie po zobaczeniu moich prac na Instagramie. Szybko złapaliśmy kontakt. Zrobiłam mu okładkę do debiutanckiego albumu i kilka ilustracji na spotify. Proces twórczy cały czas trwa, więc coś tam fajnego się jeszcze pojawi. Myślę, że on będzie sławny.

To nie wszystko, bo Twoje pracy pojawiły się ostatnio na… skórze.

Tak. Na mojej skórze i skórze mojej znajomej. Nasza przyjaźń rodziła się podczas moich ilustratorskich początków. Symbol zawarty w tatuażu ma dla nas bardzo osobiste znacznie.

Dlaczego Wrocław, a nie Twój rodzinny Białystok?

Przyjechałam tutaj na studia i poczułam się jak w domu. Po prostu. Tutaj jest mi dobrze, chociaż i tak czuję się obywatelem świata – więc to raczej nie jest ostatni przystanek.

A w jaki sposób Wrocław inspiruje Cię do tworzenia?

Przede wszystkim wydaje mi się, że Wrocław to jest takie bardzo bezpieczne miejsce, w dobrej skali, jako architekt zwracam na to szczególną uwagę. Jeżdżę sobie rowerem między historyczną architekturą i doceniam, że tu jestem.

Zdjęcia do artykułu wykonała Kasia Bielak

Chcesz poznać więcej ciekawych osób z Wrocławia?
Bądź na bieżąco!


Categories: Ludzie

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *