Kwiatownia – urocza kwiaciarnia, która skradła serce nie tylko nam, ale również Wrocławianom. Tę uroczą kwiaciarnię tworzy duet nie do zdarcia – siostry Ola i Ania, dla których florystyka stała się całym życiem. Jak mówią, Kwiatownia zrodziła się z pasji do kwiatów i to widać. W miejscu tym panuje cudowna, rodzinna atmosfera. Klienci na tyle kochają to miejsce, że odwiedzają je czasem tylko po to, żeby tam pobyć.
Ola Bura: Skąd wziął się pomysł na wspólny biznes jakim było otwarcie tej uroczej kwiaciarni Kwiatownia? Znałyście się wcześniej?
Ola: Jesteśmy siostrami. Znamy się od wspólnego pokoju. Pomysł wziął się od Ani.
Ania: Tak, pomysł wziął się ode mnie, ale nie wiem tak naprawdę skąd. Na trzecim roku studiów stwierdziłam, że chcę mieć swoją kwiaciarnię. Chcąc to zrobić, po skończeniu studiów poszukałam najlepszej kwiaciarni we Wrocławiu by móc się tam zatrudnić. Tak też się stało. Pracowałam w jednej, potem w kolejnej kwiaciarni, by zdobyć doświadczenie. Po pewnym czasie poczułam się silna i przekonana o tym, że otwarcie kwiaciarni się uda. Nie wyobrażałam sobie otworzyć jej z nikim innym, jak nie z moją siostrą.
Ola: Kiedy Ania zaproponowała mi otwarcie wspólnej kwiaciarni totalnie mnie zamurowało. Pierwsze co pomyślałam – nigdy w życiu. Myślałam, że mogę z Anią tworzyć każdy biznes, tylko nie ten, ze względu na wczesną godzinę wstawania.
Ania: Życie jednak zakręciło nam kilka fikołków. Ja postawiłam Olę przed faktem dokonanym. Zwolniłam się z pracy i powiedziałam jej, że nie ma innego wyjścia. Stwierdziłyśmy z dnia na dzień, że otwieramy kwiaciarnię. Od zapadnięcia decyzji do fizycznego otwarcia kwiaciarni minęły 3 tygodnie.
Stworzenie tak urokliwej kwiaciarni z pewnością było nie lada wyzwaniem. Na jakie trudności natknęłyście się podczas otwierania Kwiatowni?
Ola: Robiłyśmy wszystko bardzo spontanicznie, w takim szaleństwie i dzikim pędzie, że nie miałyśmy czasu się zastanawiać nad tym, co jest trudnością. Byłyśmy tak bardzo zdeterminowane, nie było dla nas rzeczy nie do przeskoczenia. Trudnością na pewno były prace remontowe oraz jakieś tam batalie z urzędnikami. W przygotowaniach pomagał nam mąż Ani, który planował i kontrolował, żeby dany plan dnia był zrealizowany. Codziennie wstawaliśmy i robiliśmy to co do nas należało.
Ania: Większych trudności nie było ze względu na to, że jesteśmy rodziną i dobrze nam się współpracowało.
Czy we Wrocławiu ciężko o założenie własnej działalności czy raczej jest to miasto sprzyjające temu?
Ola: Z biegiem czasu Wrocław staje się coraz bardziej otwarty na zakładanie swoich własnych biznesów. Jest wiele firm, instytucji, które pomagają w zakładaniu biznesów. My
jak otwierałyśmy swoją kwiaciarnię miałyśmy kilka telefonów związanych z pomocą w jej założeniu, propozycje współprac lub otrzymanie dofinansowania. My jednak z góry założyłyśmy, że wszystko chcemy zrobić samodzielnie. Wrocław sprzyja ludziom. Wszyscy nam bardzo kibicowali na starcie.
Czym jest dla was florystyka?
Ania: To brzmi banalnie, ale myślę, że florystyka jest dla nas wszystkim.
Ola: Im dłużej w tym siedzę, tym bardziej jestem zafascynowana. Mój dom zazieleniał. Roślin mam i chcę mieć coraz więcej. Florystyka to nasza pasja,zarobek i 95% spędzania naszego czasu.
Jakie szkoły/studia ukończyłyście i jak wygląda wasza edukacja florystyczna?
Ania: Ja studiowałam grafikę na Akademii Sztuk Pięknych. Jeśli chodzi o edukację i studia to byłoby na tyle. Moje doświadczenie florystyczne zdobywałam pracując w różnych kwiaciarniach. Zdobyłam w nich doświadczenie na najwyższym poziomie i od strony florystycznej, jak i od strony biznesowej.
Ola: Ja z kolei skończyłam pedagogikę, czyli dalej było mi do pracy twórczej, aczkolwiek od małego razem coś tworzyłyśmy. Plastyka nigdy nie była nam obca. Moją edukację florystyczną czerpałam od Ani, ja na początku byłam z tego zielona. Uczyłam się fachu od zera.
Jak opisałybyście wasz styl we florystyce?
Ania: Nasz styl określiłabym jako inny, ale ciężko opisać dlaczego. My nie zamykamy się na trendy, aczkolwiek nie chodzi o to, że ich nie śledzimy. Staramy się robić to, co nam się podoba. Wszystko zależy też od danego dnia, naszego nastroju, pory roku lub oczekiwań klienta, żeby to jemu się podobało, ale my bez problemu potrafiły się pod tym podpisać.
Ola: Nigdy nie chciałyśmy być ani glamour, ani klasyczne. Nie powiedziałabym, że jesteśmy kwiaciarnią o jakimś stylu. Wydaje mi się, że my głównie bronimy się kolorem. Zazwyczaj jest to stonowane i pastelowe.
Czy macie swój ulubiony kwiat, rodzaj materiału lub barwy ?
Ola: Mój kolor to niebieski. Kocham niebieskie kwiaty, najbardziej hortensję ostróżki.
Ania: Ja znów kocham ciemne kwiaty. Ulubiony kwiat to kosmos. Jest on koloru ciemnej czekolady i również tak pachnie.
Czy istnieją kwiaty, które nie powinny być razem w jednym bukiecie?
Ola: Źle wyglądają ze sobą połączone kwiaty białe i czerwone, bo wtedy robi się to bardzo patriotyczne, więc zazwyczaj odradzamy, chyba, że jest to bukiet dla żołnierza. Są zasady, które mówią których kwiatów ze sobą nie łączyć ze względu na ich soki. Doprowadzają do reakcji chemicznych między nimi. Jednak my nie trzymamy się tych zasad tak do końca. Uważamy, że kwiaty nie muszą być bardzo trwałe. Są one w pewnym sensie luksusem, fanaberią i produktem, który ma sprawić przyjemność – tu i teraz.
Czy wolicie pracować indywidualnie nad swoimi projektami i ich realizacją, czy lepiej się czujecie współpracując?
Ola: Jeśli chodzi o większe realizacje, ja wolę jak działamy razem, bo uważam, że wymiana pomysłów jest bardziej wartościowa. Przy mniejszych realizacjach,. jak bukiety, to wolę zrobić go całkowicie sama, tak jak w danym momencie czuję.
Ania: Tak dokładnie- co dwie głowy to nie jedna.
Co pasjonuje was w pracy?
Ola: Pasjonują nas kwiaty i to na ile sposobów można je zaaranżować. Nakręca nas również praca z ludźmi.
Wrocławscy klienci są wymagający?
Ola: Wrocławscy klienci bywają wymagający i to z dnia na dzień coraz bardziej. Ludzie mają dostęp do różnych inspiracji np. z Instagrama. Wiedzą, jak kwiaty mogą pięknie wyglądać i być podane, również tego potem oczekują. Im większa realizacja, tym bardziej się cieszymy.
Ania: Lubię inspirujące wyzwania i możliwość kreacji. Fajne jest to, że czasem klient oczekuje od nas czegoś, co na początku wydaje się niemożliwe, a po naszej burzy mózgów dochodzi do tego, że wiemy jak to zrobić. Stawianie nam trudności jest dla nas kluczowe w rozwoju. Cieszymy się, że jest coraz więcej wymagających klientów, bo to podnosi poziom wrocławskiej florystyki.
Jakie zlecenia dają wam najwięcej satysfakcji?
Ola: Najwięcej satysfakcji dają nam zlecenia ślubne. Jest to ramię biznesu, bo tam ludzie rzeczywiście zawsze decydują się na kwiaty.
Ania: Można powiedzieć, że my jesteśmy częścią życia tych ludzi, lub częścią wydarzenia na które przygotowałyśmy kwiaty. Miło obserwować to, jak mężczyzna przychodzi po kwiaty na zaręczyny, potem zamawiają kwiaty na ich ślub, następnie na rocznice itd.
Ola: W przeciągu tych 6,7 lat miałyśmy okazję zahaczyć o oś czasu wielu rodzin, które mieszkają blisko nas i są naszymi stałymi klientami. Gdybyśmy miały możliwość przechowania kwiatów z tych wydarzeń mogłybyśmy zobrazować 7 lat z życia człowieka i jego rodziny. To jest piękne.
Co oferuje klientom Kwiatownia?
Ania: Kwiatownia oferuje satysfakcję na różnych płaszczyznach życia. Pragniemy, aby każdy kto do nas przyjdzie poczuł się wyjątkowo. Gwarantujemy rodzinną atmosferę, głównie z tego powodu, że jesteśmy siostrami.
Ola: Wiele osób przychodzi, żeby podpatrzeć jak można zaaranżować zieleń w swoim domu, mieszkaniu. Bardzo chętnie pomagamy również przy tym. My jako Kwiatownia mamy poczucie, że ludzie są dla nas najważniejsi, dlatego oferujemy indywidualne podejście do każdego klienta.
Zdjęcia do artykułu wykonała Marta Olejnik.
Chcesz poznać inne insprujące osoby z Wrocławia? Bądź na bieżąco!