Karol Pęcherz jest absolwentem socjologii, polonistyki i filozofii. Działa w Fundacji na Rzecz Kultury i Edukacji im. Tymoteusza Karpowicza, animator kultury, kaowiec, twórca aranżacji audiowizualnych do poezji współczesnej, współtwórca Cafe Księgarni Tajne Komplety. Ojciec dyrektor Festiwalu preTEXTY. Redaktor prowadzący „Magazynu Materiałów Literackich Cegła”, który założył osiemnaście lat temu. Organizował spotkania autorskie w cyklu „Szerokość Poetycka Zero”, przygotowywał slamy poetyckie „The Battle of Seven Words”. Pomysłodawca projektu muzycznego Chain Smokers & Andrzej Sosnowski.
Aleksandra Pająk: Jak to się stało, że wybrałeś studia filozoficzne i filologię polską, po technikum elektronicznym?
Karol Pęcherz: Mój brat był informatykiem, wtedy to był okres pierwszych komputerów Atari 65xe, Comodore , potem Amiga. Wchodziły pecety, to było takie marzenie, żeby zajmować się informatyką, tylko w przeciwieństwie do brata byłem strasznie słaby z matematyki. To on przygotował mnie do egzaminów wstępnych, to była oblegana szkoła, dostałem się do takiej najtrudniejszej klasy i potem się zaczęło piekło <śmiech>. Zaczęła się elektrotechnika, liczby zespolone i tym samym mnóstwo ocen miernych. Mieliśmy tam natomiast świetnego polonistę, Jacka Pawłowskiego, który już od samego początku stworzył sobie grupę, takich co się pomylili z wyborem szkoły, kierunku i chciał, żebyśmy mieli szansę później zdać na studia humanistyczne. Po tych pięciu latach miałem taki głód humanistyczny. Więc decyzja z technikum była i dobra, i zła. Liczby zespolone, główne zasady elektromechaniki do tej pory mi się przydają, ponieważ od dłuższego czasu pasjonuję się mechaniką kwantową.
Trudno było przenieść “Magazyn Materiałów Literackich Cegła” do Wrocławia? Nie bałeś się odbioru?
K: Magazyn Cegła powstał w Jeleniej Górze w 2001 roku, z grupą chłopaków wpadliśmy na pomysł, że trzeba zrobić czasopismo literackie i tak ono przez trzy lata funkcjonowało, co roku wychodził jeden numer. Po licencjacie wszyscy się porozjeżdżali, ja wtedy przyjechałem do Wrocławia, już wtedy na filozofię. Od tego momentu to czasopismo robiłem jakby sam, bez tej ekipy. Do piątego, szóstego numeru były to po prostu kserówki. i Po studiach skończyłem jeszcze projekt Cyber-ręka lidera – wspieranie liderów społecznych przemian w Polsce, organizowany przez Stowarzyszenie „Tratwa” i Roberta Rogosia, to było półroczne szkolenie, które przygotowało mnie do pracy w NGO-sach (organizacjach pozarządowych). My wtedy założyliśmy stowarzyszenie „Grawiton” z Martą i Jakubem Lechami. Tam był na przykład Boguś Misala, który dzisiaj robi muzykę dla Krystiana Lupy, dużo osób z różnych dziedzin i też kilku znajomych właśnie z tej branży literackiej i na tę „Cegłę” wtedy z tym NGO-sem mogliśmy pozyskiwać dotacje i czasopismo nabrało rozpędu. Był to moment, w którym internet zaczął działać, że tak powiem, regularnie – powstawały pierwsze fora literackie. Środowisko literackie, które do tej pory było zlokalizowane np. wokół czasopism, redakcji albo jakichś grup – wszystko przeniosło się do internetu . Trochę w internecie, trochę na papierze, “Cegła” zaczęła się rozwijać.
Czasopismo, Stowarzyszenie i Fundacja, a potem księgarnia, każdy element skupia się wokół literatury. Co spowodowało, że stała się głównym obiektem Twojej działalności?
K: Wracając do początków, to chyba po części właśnie ten polonista. Wstyd się przyznać, ale kiedyś pisałem, jakieś opowiadania, wiersze, to była trochę taka fascynacja, pasja literaturą. Później we Wrocławiu wejście, że tak powiem, na większym poziomie w to środowisko literackie. Na festiwalach poznawałem autorów, głównie poezji, bo wtedy tą współczesną poezją się interesowałem, to był mój konik i wszystko wokół tego się działo. Robiliśmy później trochę festiwali, na przykład Festiwal Opowiadania, Festiwal Kryminału czy Port Wrocław z Biurem Literackim.
Szerzycie poza Wrocław literaturę, opowiedz o festiwalu PreTEXTy.
K: We Wrocławiu było sporo festiwali literackich, chociaż teraz jest jeszcze więcej. Był trochę taki przesyt w pewnym momencie, nie widzieliśmy sensu robienia kolejnych rzeczy tutaj, ale mieliśmy taki pomysł, żeby trochę po tym Dolnym Śląsku pojeździć. Z literaturą w niektórych miastach było różnie, są miasta w których odbywają się regularnie spotkania autorskie, ta literatura tam funkcjonuje, ale w niektórych miastach nie ma tego w ogóle. Chcieliśmy trochę zalepić, wypełnić tę lukę, a poniekąd też zależało nam na współpracy lokalnej. Pokazywaliśmy tam literaturę współczesną, były też reportaże, koncerty literackie, przeglądy filmowe, różnego rodzaju warsztaty. Mieliśmy też taki pomysł jak Rozkład Jazdy, czyli antologia literatury dolnośląskiej po 1989 roku, z czego wyszła prawie 700 stronicowa kobyłka. Później zaczęliśmy organizować zajęcia w szkołach – w tym roku warsztaty prowadził m.in Marcin Świetlicki, Darek Foks. Działamy na wielu przestrzeniach.
Skąd pomysł na księgarnię?
K: Do współpracy zaprosiłem Grześka Czekańskiego, pracował wówczas w księgarni „Kapitałka” na ulicy Nankiera, naprzeciwko romanistyki. Był to prekursor kawiarnio-księgarni we Wrocławiu. Najpierw był pomysł kontynuowania tego jako fundacja. Później pojawił się przetarg na to miejsce w Przejściu Garncarskim.
Czemu nazwa Tajne Komplety?
K: Pomysłów było tysiąc. Jest to nawiązanie do tajnego nauczania podczas II wojny światowej, kiedy było to zakazane. To trochę tak dzisiaj jest z tym czytelnictwem w Polsce, inny wymiar ma ta walka, o czytelnictwo i jakość tego czytelnictwa, ale nadal coś w tym jest. Literatura zeszła trochę na margines, aczkolwiek ja nie jestem do końca przekonany co do tego, że Polacy mało czytają. Mam na to swoje zupełnie inne zdanie.
Jakie ono jest? Czy popularność papierowych książek faktycznie gaśnie?
K: Duże wydawnictwa pewnie to odczuwają, ale uważam, że to jest problem dla sieci, nie dla nas.
Jak Wrocław czyta? Co najszybciej znika z półek?
K: Aktualnie? Olga Tokarczuk. Nowa książka Doroty Masłowskiej. Poezji Wrocław nie czyta, schodzą dobre reportaże, dobre powieści, dużo zależy od premier książkowych, tłumaczeń.
Nadchodzące wydarzenia w Tajnych Kompletach?
K: Przy Brave Festiwalu przede wszystkim z Grześkiem będziemy w Brave Contexts tworzyć nowy cykl związany z książką , artystami, lecz reportaże będą prezentowane, nie w Tajnych, ale w klubie „Proza”. Do końca roku uczestniczymy w spotkaniach z Zakazanymi Lekturami, pod koniec lipca w Hali Stulecia Robert Więckiewicz będzie czytał Josefa Conrada. To już czwarte spotkanie z tego cyklu – wcześniej był Dorociński, który czytał Kapuścińskiego, później Jakubik, który czytał Lema. Przy okazji odbywa się lekcja na temat danego autora. Zapraszamy oczywiście do naszej księgarni, gdzie regularnie odbywają się wydarzenia. Informacje zwykle podajemy na naszym profilu na Facebooku.
Zdjęcia do artykułu wykonał Maciek Olejnik
Obok Tajnych nie da się przejść nie zatrzymując się chociaż na chwilę, mają swój klimat :>