Natalia Maj to osoba empatyczna i profesjonalistka w swojej dziedzinie. Na co dzień pracuje ze zwierzętami. Jako technik weterynarii dba o zdrowie swoich pacjentów, a jako petsitter – zapewnia profesjonalną opiekę. Prywatnie jest hodowcą i miłośniczką zwierząt egzotycznych.
Prowadzisz własną działalność Animal Protection – co dokładnie znajduje się w ofercie twojego biznesu?
Głównym celem firmy jest opieka nad zwierzętami – zarówno podczas nieobecności opiekunów w trakcie wakacji czy wyjazdów służbowych, a także regularne spacery, gdy właściciele są zapracowani i w ciągu tygodnia nie mają czasu wyjść na dłuższy spacer albo trening z psem. W dzisiejszych czasach pędzimy po szczeblach kariery, jesteśmy w firmach zawaleni robotą, i to się często zdarza. Oczywiście opiekuję się również kotami. Wbrew ogólnej opinii większość kotów to nie samotnicy, więc również potrzebują obecności człowieka. Szczególnie podczas wyjazdów należy im się profesjonalna opieka, ponieważ często reagują silnym stresem, który potrafi znacząco wpłynąć na stan zdrowia kota. Większość kotów nie nadaje się do hoteli, właśnie ze względu na stres. Dlatego koci behawioryści zalecają korzystanie z usług petsittera, którego kot pozna i w którego obecności będzie się czuł swobodniej.
Dodatkowym aspektem są usługi pielęgniarskie i położnictwo, gdy mamy chorego zwierzaka i musi on przyjmować zalecone przez lekarza kroplówki lub wymaga zmiany opatrunku po operacjach. Jest to też wsparcie rodzącej suni, szczególnie gdy hodowca sam nie ma jeszcze doświadczenia w tym jak powinien się zachować kiedy pomóc, a kiedy nie. Występuję również w roli eksperta i mam przyjemność pisać poradniki dotyczące zwierząt dla jednego z portali aukcyjnych. Ostatnim elementem mojej firmy jest hodowla zwierząt egzotycznych – Yokai breeders.
Z których usług ludzie korzystają najczęściej?
Nadal najczęściej szukamy petsitterów podczas wakacji albo wyjazdu służbowego. Na szczęście wiedza na temat behawioru naszych psów i kotów się zmienia, zwiększa, więc coraz częściej poszukiwani są ludzie do stałej współpracy, treningów i zabaw, gdy właściciele spędzają dużo czasu poza domem.
Jako technik weterynarii – jak często masz do czynienia ze zwierzętami w ciężkim stanie?
W placówce weterynaryjnej, w której pracuję obecnie nie spotykam takich przypadków, ale przez kilka ostatnich lat pracowałam w dużych klinikach weterynaryjnych w Warszawie i Gdańsku, gdzie każdego dnia potrafiliśmy walczyć o życie i zdrowie naszych pacjentów. Często obserwowałam zwierzęta przewlekle chore, walkę ich właścicieli, a także moich współpracowników o to, by ci pacjenci wyszli z choroby i mogli godnie oraz bez bólu żyć. Niejednokrotnie wychodziłam z sali operacyjnej, gdzie miałam zaszczyt asystować prawdziwym specjalistom, umęczona i cała we krwi po ciężkiej, kilkugodzinnej walce o pacjenta. Obecnie weterynaria się bardzo rozwija. W zasadzie jesteśmy w stanie zrobić większość zabiegów i na najwyższej klasy sprzęcie – podobnie jak w medycynie ludzkiej.
Czy czasami ciężko jest ci oddać zwierzaka z powrotem?
Oczywiście! Zarówno jako petsitterowi, jak i technikowi! Są pacjenci czy podopieczni, których pokochałam i niezależnie czy mieszkają w Warszawie, Gdańsku czy Wrocławiu – myślę o nich często i na zawsze zostaną w moim sercu.
Można się do nich przywiązać, nawet po krótkim czasie?
Jak najbardziej, tak jak mówił Dracula w filmie “Hotel Transylwania”, po prostu czujesz takie ZING!
Skąd wzięło się to zainteresowanie zwierzętami?
Pochodzę z rodziny leśników, zootechników, lekarzy weterynarii. W naszym domu głęboko zakorzenione są tradycje przyrodnicze. W domu zawsze były rozmaite zwierzęta, a z moim tatą spędziłam pół życia w lesie!
Jakimi zwierzętami się opiekujesz?
W zasadzie wszystkimi. Oczywiście psami i kotami, ale ze względu na prawie 20-letnie doświadczenie w hodowli zwierząt egzotycznych mam wiedzę lub wiem, gdzie ją znaleźć, na temat opieki w zasadzie nad każdym zwierzęciem.
Najbardziej egzotyczne zwierzę?
W tym momencie była to chyba małpka, Sajmiri. Trafiła do nas w stanie agonalnym, kiedy liczyły się sekundy. A drugim był lemur katta.
Czy opieka nad zwierzętami to trudna praca?
Trudna, ponieważ każdy podopieczny jest inny i ma swoje wymagania. Nie mogę podejść szablonowo, ponieważ każde zwierzę ma swoje zwyczaje i inne zachowania, ale jest to praca wdzięczna, która sprawia mi przyjemność.
Taka praca wymaga dużo doświadczenia, podejścia i jeszcze większej dawki wiedzy. Skąd czerpałaś te wszystkie umiejętności?
Po pierwsze pochodzę z rodziny, której nieodłącznymi członkami były zwierzęta. Skończyłam studium weterynaryjne w Warszawie, uczęszczałam na kursy behawioralne, seminaria i warsztaty. Kluczowe jest jednak doświadczenie. Ja swoje zdobywałam przez wiele lat, kiedy od dziecka przebywałam ze zwierzętami i jako nastolatka pracowałam z końmi, a później zajęłam się hodowlą zwierząt egzotycznych.
Już jako osoba dorosła pracowałam w Stołecznym Schronisku dla bezdomnych zwierząt na Paluchu. Będąc opiekunem prawie 200 psów, doświadczyłam i uświadomiłam sobie jak ważne są emocje, komunikacja i życie rodzinne dla tych zwierząt. Właśnie tam zainteresowałam się behawiorem zwierząt. Wiedzę weterynaryjną zdobywałam w Klinice Weterynaryjnej Elwet w Warszawie, gdzie pracowałam prawie 5 lat i zdobyłam solidne podstawy weterynarii. W Trójmiejskiej Klinice Weterynaryjnej w Gdańsku mogłam przekonać się, jak rozwija się branża weterynaryjna, miałam okazję pracować z prawdziwymi specjalistami na sprzęcie najwyższej klasy. To tam zdobyłam najwięcej doświadczenia i miałam do czynienia z różnymi, ciekawymi, a czasem bardzo ciężkimi przypadkami.
Poza tym, że zajmujesz się czyimiś zwierzętami, masz własne – jesteś hodowcą. Powiesz o tym nieco więcej?
Tak, obecnie nasza hodowla zwierząt egzotycznych Yokai breeders skupia się na gadach, aczkolwiek moją wielką miłością są również ssaki egzotyczne jak np. Lotopałanki karłowate, sowy i żółwie. Można też spotkać u nas żaby rogate. Mam nadzieję, że hodowla będzie się rozwijać.
Taka praca to pewnie sama przyjemność, ale też duża odpowiedzialność. Co robisz w wolnym czasie, kiedy chcesz odpocząć?
To ciekawe pytanie… Bo w zasadzie nie robię nic specjalnego. Biorę na ręce któregoś z moich ukochanych kotów i idziemy się przytulać lub oglądać film. Rozpaczam też nad tym, że odkąd sama prowadzę samochód, nie mam czasu czytać książek w trakcie jazdy.
Czym twoim zdaniem różni się praca ze zwierzętami od pracy z ludźmi?
Po pierwsze, obecnie praca ze zwierzętami to praca z ludźmi (śmiech). Niezależnie czy jesteś lekarzem weterynarii, technikiem weterynarii, petsitterem czy behawiorystą, aby pomóc zwierzęciu, pracujesz z ludźmi. To od ludzi, właścicieli najczęściej zależy, czy lekarz wyleczy zwierzę. Behawiorysta nakłaniając i pokazując właścicielowi, jak ma pracować i postępować z własnym zwierzęciem, jak je zrozumieć, może pomóc swojemu pacjentowi, który ma problemy emocjonalne i z zachowaniem. Technik czy petsitter często spotykają się z podobnymi sytuacjami – niejeden właściciel prosił mnie o niegolenie miejsca pobrania krwi u psa. Nie interesowało go, że wtedy nie zachowujemy zasady dezynfekcji i może dojść do zapalenia żył. Jako petsitterzy możemy spotkać się ze zwyczajami i sytuacjami, o których wiemy, że są niezdrowe np. karmienie ludzkim jedzeniem, ale nie jesteśmy w stanie przekonać o tym właścicieli. Jednak praca z samymi zwierzętami jest bardzo wdzięczna – one nie muszą mówić i dziękować w sposób werbalny. Po nich widać, kiedy są szczęśliwe.
Jaki jest twoim zdaniem wizerunek Wrocławia? Co lubisz w tym mieście?
Ciężko mi być obiektywną, ponieważ gdy 10 lat temu pierwszy raz zamieszkałam we Wrocławiu, zakochałam się w nim. Moi znajomi śmieją się ze mnie, że pochodzę z Mongolii (ze względu na urodę) i mam koczowniczą naturę, ponieważ dość często zmieniam miejsce zamieszkania, ale to właśnie we Wrocławiu zawsze czułam się jak w domu i tutaj już chyba zostanę na zawsze. Nie jestem w stanie określić co tak naprawdę lubię. Te małe uliczki pełne kamienic i nową architekturę, która według mnie pięknie wkomponowuje się w klimat miasta. Ludzi, których mijam, chodząc po mieście. Wały nad Odrą, gdzie spacerując z psami mogę usłyszeć bażanta lub wieczorem spotkać sowę uszatkę. Lubię to, że gdziekolwiek chcę się dostać, mam 20 minut. Mieszkając w Warszawie wszędzie było daleko, tłoczno, brudno i głośno. Duch Wrocławia to jest to, co kocham.