3D czyli Dizajn dla Dzieci – dwie dziewczyny, które postanowiły wytłumaczyć dzieciakom czym jest dizajn. Magdalena Kreis oraz Natalia Romaszkan tworzą duet, który z pewnością Was zainspiruje. Okazuje się, że nuda może być interesującą, a porzucenie kredek to czasami wręcz niezbędny zabieg!
Jaka była wasza ulubiona zabawa w dzieciństwie?
Magdalena Kreis: Ja uwielbiałam i nadal uwielbiam grę “państwa-miasta”. Nie w wersji papierowej, a na podwórku, na ziemi. Zaczynało się od rysowania wielkiego koła – za pomocą patyka i “cyrkla” zbudowanego z łapiących się za ręce dzieci. To była kula ziemska, którą dzieliło się jak tort na równe kawałki pomiędzy uczestników gry. Każdy miał swoje państwo, a zadaniem przeciwników było podbijanie tych państw. Za pomocą rymowanki wywoływało się wojnę, a potem po kawałeczku, patykiem odcinało się fragmenty innych państw, powiększając swoje terytorium. Lubiłam tę grę za to, że odbywała się na zewnątrz, na podwórkach. Angażowały się w nią wszystkie dzieciaki – młodsze przyglądały się w napięciu, starsze doradzały strategie. Mogliśmy w to grać całymi popołudniami.
Natalia Romaszkan: Też to znam, to było super! Uwielbiałam jeszcze zabawę w “widoczki”. Zbierałyśmy z koleżankami rozmaite szkiełka rozrzucone po podwórku. Pod ławkami było ich najwięcej. Do tego papierki po cukierkach – to była bardzo przyjemna część zabawy. Po zjedzeniu słodyczy miałyśmy wszystkie materiały – wykopywałyśmy dziurki w ziemi, wkładałyśmy w nie papierki i przykrywałyśmy szkiełkiem. Czasem udawało nam się zrobić całkiem duże formy – obrazy złożone z dziesiątek “widoczków”. Konkurencja była spora, trzeba było dobrze wybrać miejsce i mieć fajne papierki – słodycze z Niemiec zapewniały pełen sukces.
To pytanie to już pewnego rodzaju tradycja. Czym jest grupa 3D? Jakbyście miały opisać ją w kilku słowach – co by to było?
Magdalena: Jest to nasz autorski projekt, który rozpoczęłyśmy w 2010 roku. W tamtym czasie kierowniczką BWA Dizajn została Katarzyna Rój, która wprowadziła do tej przestrzeni wiele dobrego. Zaproponowałyśmy wtedy cztery działania warsztatowe dla dzieci i rodziców. Właśnie od tego czasu kontynuujemy naszą współpracę z BWA.
Natalia: Od początku pomysł oparty był na edukacji związanej z dizajnem. Chciałyśmy promować wiedzę dotyczącą projektowania wśród najmłodszych i ich rodziców.
Obie jesteście absolwentkami kierunków humanistycznych. W jaki sposób kierunek studiów pomógł Wam się ukształtować?
M: Poznałyśmy się na Kulturoznawstwie. Oprócz tego pojawiły się też inne kierunki – skończyłam również Szkołę Animatorów Kultury oraz Edukację Artystyczną na Akademii Sztuk Pięknych. Natalia ukończyła dodatkowo kurs projektowania wnętrz. Nie jesteśmy jednak projektantkami, ani graficzkami i za każdym razem staramy się to podkreślać. Wiele osób myśli, że zajmując się dizajnem należy być projektantem, co oczywiście nie jest prawdą.
N: Nasze działania nie wymagają specjalistycznej wiedzy, a co za tym idzie technicznych umiejętności projektowania. Posiadamy z pewnością wiedzę teoretyczną, którą zdobywamy we własnym zakresie. Kiedy zaczynałyśmy prowadzić nasz projekt, teoria dizajnu była w Polsce mało popularna. Karakter dopiero zaczynał wydawać książki poświęcone tej tematyce. Ta dziedzina dopiero miała przejść swój okres rozkwitu.
Zdaje sobie sprawę, że 3D to wasz projekt “po godzinach”. Czym się zajmujecie na co dzień?
M: Na początku projekt “3D czyli Dizajn Dla Dzieci” był naszą jedyną praca. Właśnie tak rozpoczęła się nasza przygoda z pracą w kulturze. Z biegiem czasu sytuacja się rozkręciła. Od 4 lat pracuję w Centrum Sztuki WRO, gdzie zajmuję się realizacją projektów wystawienniczo-mediacyjnych, dzięki którym włączamy odbiorców w działania. Współpracuję też okazjonalnie z innymi instytucjami kultury, np. Centrum Sztuki Dziecka w Poznaniu, gdzie aktualnie pracują nad wystawą dla dzieci w ramach Biennale Sztuki dla Dziecka w 2019 roku.
N: Miałyśmy wiele pomysłów na rozwój 3D, ale codzienność zweryfikowała nasze plany. Dziś cieszymy się, że ten projekt jest realizowany “po godzinach”. Nie stanowi on głównego źródła naszego utrzymania. Ja na co dzień pracuję w Strefie Kultury Wrocław. Koordynuję pracę, program Barbary, a także aktywność Sąsiadujemy, polegające na realizacji działań kulturalnych, włączających mieszkańców na wrocławskich podwórkach.
Nazwa 3D jest skrótem, a jej rozwinięcie to Dizajn dla Dzieci. Nawiązuje ona również do trójwymiarowości. Co było powodem, dla którego już od samego początku chciałyście pracować jak najbardziej przestrzennie?
N: Zależało nam na tym, aby wyjść z formatu płaskiej kartki papieru i skonfrontować uczestników z konstrukcyjnym wyzwaniem. Brakowało nam tego rodzaju warsztatów, kiedy zaczynałyśmy tworzyć program 3D. Od samego początku skupiałyśmy się na projektowaniu przedmiotów codziennego użytku.
Natknęłam się na dwa bardzo fajne sformułowania, które mocno mnie zainteresowały, a mianowicie “zrezygnowanie z kartki A4” i “porzucenie kredek”.
Co to tak naprawdę oznacza?
N: Ostatnio zaczęłyśmy wracać do kartki A4. Zauważyłyśmy, że takie syntetyczne myślenie potrafi uruchomić u dzieci ciekawe procesy. Spostrzegłyśmy, że rzadko kiedy zawęża się dzieciom możliwości – ograniczając je tylko do białej kartki A4 i czarnego mazaka. Można się tak uczyć myślenia „czarno-białego”, które w projektowaniu graficznym staje się niekiedy kluczem.
M: Początkowo bardzo często korzystałyśmy z tzw. „materiałów śmieciowych”, zbierając różnego rodzaju opakowania czy pudełka, aby później budować z tego trójwymiarowe formy. Pojawiło się wiele materiałów, które znalazłyśmy w sklepach budowlanych – złączki, rury, taśmy izolacyjne czy styropian.
W jaki sposób tłumaczycie uczestnikom definicję dizajnu?
M: Zawsze punktem wyjścia naszych warsztatów jest wystawa, która znajduje się w danej przestrzeni. Zazwyczaj od tego rozpoczynamy naszą opowieść. Rozmawiamy z dziećmi o wszystkim tym, co znajduje się wokół nas i zadajemy pytania: Po co to tutaj jest? Jak to powstało?
N: Piszemy również dizajn po polsku, co zdecydowanie ociepla jego wizerunek. Pracujemy z dziećmi na przykładach. Tramwaj, krzesło czy szczoteczka do zębów – to wszystko są rzeczy, które dzieci znają. Na takich przykładach dużo łatwiej nam jest tłumaczyć proces projektowania. Bardzo ważne jest to, że o dizajnie mówimy jak o procesie, który składa się z pięciu etapów nieodzownych. Następnie udowadniamy, że każda z tych rzeczy przez ten proces przechodzi – od pomysłu do przestrzeni, w której ta rzecz się znajduje.
Wasza ostatnia wystawa poświęcona jest nudzie. Powiedzcie nam więc – jak to zrobić, aby nie robić nic?
M: To trudne. Trzeba się tego nauczyć, pozwolić sobie na to. Wymaga to paradoksalnie pewnego rodzaju wysiłku. Choć na pewno są ludzie, którzy potrafią to robić od urodzenia. Nam jednak nie pozwalają na to nasze charaktery [uśmiech] Jesteśmy aktywne, żywiołowe i emocjonalnie podchodzimy do świata, tematów, zadań. Nicnierobienie wymaga zawieszenia tego wszystkiego. Osobiście nauczyłam się tego dopiero w przeciągu ostatnich 2-3 lat. Znalazłam w sobie zgodę na to, aby przez jakiś czas nic nie robić i nie mieć z tego powodu wyrzutów sumienia. Nie wiem czy posiadam na to konkretny przepis. Może przychodzi to z wiekiem? [śmiech]
N: W takim razie mi jeszcze nie udało się osiągnąć tego wieku albo tej pokory. Przyznaję, że nie umiem tego robić. Ostatnim takim nicnierobieniem był krótki czas, w którym próbowałam usypiać swojego synka, ale zazwyczaj kończyło się to natychmiastowym zaśnięciem – oczywiście moim, nie jego. Przeszliśmy więc do formatu bajki i jego samodzielnego zasypiania. Zgadzam się jednak, że takie nicnierobienie warto zacząć od postanowienia i świadomego wyznaczania czasu na tę przyjemność. A najlepiej od wizyty w przestrzeni do nudzenia się w galerii Dizajn. [uśmiech] Jeśli potrzebujemy dodatkowego wsparcia – polecamy scenariusze Małgorzaty Goliszewskiej. One przekonają największego pracusia!
M: Okazuje się, że konfrontacja z nudą nie jest łatwa. Ludzie, którzy przychodzą do przestrzeni BWA Dizajn bywają nieufni. Wszystko dlatego, że jest to jednak miejsce, które dzięki ogromnym oknom jest wystawione na spojrzenia przechodniów. Każdy może nas zobaczyć, co niekoniecznie podoba się odwiedzającym. Przy tej aranżacji ludzie nie mają gdzie się schować, co czasami wywołuje dyskomfort. Starałyśmy się stworzyć tutaj miejsca bardziej „ukryte”, takie w których ludzie będą mogli pobyć sami ze sobą.
Jakie jest wasze zawodowe marzenie i jak wyobrażacie sobie swoją markę za parę lat?
M: Myślę, że naszym marzeniem w kontekście projektu “3D czyli Dizajn Dla Dzieci” jest teraz stworzenie strony internetowej, która byłaby podsumowaniem całej dotychczasowej pracy. Robimy to zupełnie oddolnie, angażując w to kilkanaście osób. Podzielenie się stroną, czyli efektem naszej pracy ostatnich kilku lat, w taki sposób, by mogli z tego korzystać inni – a taki właśnie jest cel – będzie super satysfakcjonujące.
N: Tak. Strona to dla nas teraz duże wyzwanie. Nie robiłyśmy nigdy takiego cyfrowego projektu i dużo się uczymy. Czujemy też, że to wejście na zupełnie inny etap.
Czy uważacie, że miasto daje wam możliwość rozwoju? Jest coś co chciałybyście w nim zmienić?
M: Cieszyłabym się, gdyby we Wrocławiu odbywały się warsztaty, spotkania, projekty dla ludzi związanych z działaniami animacyjnymi, edukacyjnymi, artystycznymi – takie “twórcze laby”, nieformalne grupy poszerzania wiedzy i wymiany doświadczeń. Lubię uczestniczyć w takich projektach.
N: Myślę, że możliwości rozwoju zależą w dużej mierze od nas samych. To przede wszystkim my decydujemy, czy takie możliwości sobie stworzymy. Rzeczywiście brakowało we Wrocławiu cyklicznego programu kompetencyjnego dla kadry kultury, ale już od tego roku prowadzimy w Strefie Kultury projekt Praktycy Kultury. Jest on odpowiedzią na brak przestrzeni do sieciowania i współpracy pracowników kultury w tym mieście. Spotkania i warsztaty w ramach Praktyków kierowane są do menedżerów kultury, animatorów, kuratorów i edukatorów. Prowadzą je ludzie, których zapraszamy z instytucji z całej Polski. Dzielą się doświadczeniem, opowiadają o sukcesach i porażkach. Dodatkowo na zakończenie odbywa się konferencja Miasto i Kultura, której zawsze towarzyszy duży program warsztatowo-spotkaniowy.
Jaki jest według was wizerunek Wrocławia?
M: Ja zawsze słyszę: Wrocław to takie piękne miasto! Ile tam się dzieje! I tak właściwie jest.
N: Wizerunek Wrocławia jest bardzo wyrazisty. Mniejsza o to, czy prawdziwe jest hasło o wielokulturowości Wrocławia, wielości młodych mieszkańców i wyjątkowej dynamice rozwoju. To slogany, które większość z nas wrocławian, ale też mieszkańców kraju zapytanych o Wrocław szybko rzuci. Ja jestem z tego bardzo dumna, ten pozytywny i mocny wizerunek miasta jest w dużej mierze zasługą mojego taty, który przez wiele lat kierował jego promocją.
Zdjęcia do artykułu wykonał Marcin Zieliński.
Chcesz poznać inne inspirujące osoby z Wrocławia? Bądź na bieżąco!