Tyberiusz Pawłowski znany jako Zamkoholik to osoba, której zainteresowania z dzieciństwa przerodziły się w życiowe pasje. O najpiękniejszych zamkach na świecie, wrocławskich legendach i fotografii przeczytacie w naszej rozmowie.
Alicja Janik: Większej widowni na Instagramie jesteś znany jako Zamkoholik, osoba robiąca fantastyczne zdjęcia zabytkowym zamkom. Od czego to wszystko się zaczęło?
Zamkoholik: Interesowałem się tym tak naprawdę od dziecka. Już jako mały chłopiec rysowałem tego typu rzeczy, czyli zamki i rycerzy. Generalnie interesuję się historią, więc praktycznie większość mojej biblioteczki stanowią książki związane z tematami historycznymi. Głównie jest to średniowiecze. A jeśli chodzi o samo założenie profilu, zrobiłem to dzięki pracy w terenie. Podróżowałem po całym kraju, spędzając w różnych miastach po kilka dni. Nie umiem siedzieć bezczynnie w hotelu, więc po skończonej pracy zwiedzałem okolicę. Podczas spacerów zawsze trafił się jakiś ciekawy obiekt historyczny, o którym czytałem lub słyszałem. Oczywiście towarzyszył mi smartfon, którym zacząłem robić pierwsze zdjęcia. Nie miałem zamiaru nigdzie ich publikować. Była to moja prywatna dokumentacja fotograficzna. Na Instagram trafiłem przypadkiem, założyłem konto i zacząłem wrzucać zdjęcia. Okazało się, że jest fajny odzew.
Czy zakładając ten profil, miałeś względem niego jakieś oczekiwania?
Nie. Zupełnie nie. Pomyślałem tylko, że skoro są takie fajne miejsca w Polsce i na świecie, które mogę sfotografować i coś na ich temat napisać, to warto się nimi podzielić, bo może dzięki temu zachęcę innych do wyjścia z domu i rozejrzenia się po swojej okolicy.
Oprócz zdjęć dodajesz mało znane ciekawostki. Jak do nich docierasz?
Czasami jest tak, że po prostu o tym wcześniej czytałem. A kiedy jestem za granicą, przeszukuję tamtejsze strony internetowe. Wiadomo, że większość ludzi skupia się na zdjęciu, a nieliczni doczytują co pod nim jest. Staram się więc wyszukać kilka takich najważniejszych informacji, które są dopełnieniem zdjęcia.
Czy robienie zdjęć zabytkowym zamkom wiąże się z jakimś ryzykiem?
Tak, szczególnie jeśli wchodzę na jakieś wysokie mury. Raz zdarzył mi się wypadek. Próbując zrobić zdjęcie, straciłem równowagę i wpadłem do fosy. Na szczęście nic poważnego się nie stało. Skręciłem nogę, ale udało mi się jakoś stamtąd wydostać. Dopiero później dotarło do mnie, że mogło się to skończyć dużo gorzej. Dlatego dla swojego bezpieczeństwa zaopatrzyłem się w drona. Bywało też tak, że szedłem do jakiegoś zamku trzy godziny i okazywało się, że wszystko było zagrodzone i nie można było tam wejść lub jest tak położony, że nie można było zrobić mu zdjęcia. Teraz pomaga mi w tym właśnie dron.
A zdarzali się jacyś strażnicy, którzy zabraniali Ci robić zdjęć?
Tak, zdarzało się, ale od kiedy mój profil został zauważony przez szerszą publikę, wystarczy, że wcześniej napiszę maila i uprzedzę o swojej wizycie. Nie mam teraz żadnych problemów, a wręcz często jestem zapraszany do odwiedzenia jakiegoś miejsca, zrobienia zdjęć czy napisania krótkiego artykułu.
To są przyjemności wynikające z prowadzenia tego profilu, a jakie są nieprzyjemności?
Zdarza się czasem jakiś hejt jednak są to incydentalne przypadki. Generalnie odzew jest bardzo pozytywny – bardzo dużo osób komentuje moje zdjęcia. Wiele osób pisze wiadomość z prośbą o polecenie jakichś miejsc na wyjazd i zwiedzanie. Niektóre lokalizacje powinny płacić mi za to jakieś tantiemy, bo dzięki mojej rekomendacji trafiła tam sporo turystów z Polski i zza granicy.
Jesteś zaskoczony popularnością swojego profilu?
Tak. Tym bardziej, że jest to nisza. Robię to, bo się tym interesuję. Okazało się, że te zdjęcia wychodzą mi nie najgorzej. Tak naprawdę to do prowadzenia profilu zmotywowali mnie ludzie. Jestem bardzo wymagający wobec siebie i nie do końca byłem zadowolony z efektów swojej pracy. Zacząłem dostawać informacje zwrotne, że to, co robię jest naprawdę fajne. Ostatnio robiłem zdjęcia Koszyc na Słowacji. I osoby, które je zatwierdzały były nimi zachwycone, na tyle, że chciały z nich zrobić pocztówki.
Czyli profil czysto hobbystyczny zamienia się już w zawodowy?
Trochę tak. Pracuję zawodowo od kilkunastu lat jako menadżer w prywatnej służbie zdrowia, zarządzając przychodniami. Od jakiegoś czasu jednak dostaję różne propozycje przyjazdu, napisania kilku słów. W zeszłym tygodniu reprezentowałem Słowację na Międzynarodowych Targach Turystycznych w Nadarzynie. Występowałem kilkanaście minut po Wojciechu Cejrowskim.
To wspaniale, gratuluję! Masz jakieś rytuały związane z prowadzeniem tego profilu? Kiedy, na przykład, nie masz pomysłu na kolejne zdjęcia.
Miałem listę miejsc, które zawsze chciałem zobaczyć. Większość z nich już mi się udało odwiedzić. Jeśli wiem, że będę jechał do jakiegoś miasta zawodowo, to tak planuję trasę, żeby po drodze zobaczyć jak najwięcej. Odległość między jednym punktem, a drugim, która normalnie trwa dwie i pół godziny potrafię przeciągnąć do dwóch dni.
Masz możliwość zwiedzać też wnętrza tych zamków?
Nie każdego. W niektórych nie ma takiej możliwości. Mimo to, mogę czasem wejść do zamku, który jest własnością prywatną, ale mam wtedy zakaz robienia zdjęć.
Czy myślałeś o tym, żeby rozszerzyć działalność? Założyć bloga lub kanał na YouTube?
Kilka osób sugerowało mi pójście w kierunku YouTube z tego względu, że podobno potrafię o tym ciekawie opowiadać. Moja praca nauczyła mnie wystąpień publicznych, więc nie mam problemu, żeby mówić przed kamerą czy jakimś audytorium. To się wiąże z czasem, ale zastanawiam się poważnie, żeby jednak pójść w tym kierunku. Ludzie pytają mnie też czy będę wydawał przewodnik lub album ze zdjęciami. Moja znajoma, pracująca dla branży modowej robi dla mnie grafikę, którą może wrzucimy na płócienne torby. W każdym razie mam kilka pomysłów.
To super, bardzo dużo fajnych pomysłów.
Tak naprawdę ludzie wokół mnie to napędzają. Jest to moja pasja, która dostarcza mi dużo energii. Jednak jest też wymagająca. Nie spodziewałem się, że aż tyle osób będzie chciało wejść w jakąś interakcję tylko dlatego, że pojechałem pozwiedzać i wrzuciłem do Internetu zdjęcie zamku.
Alicja Janik: Powiedziałeś, że zwiedzanie tych zamków daje Ci mnóstwo energii, a co daje Ci sama fotografia?
Jest to dla mnie odskocznia od pracy zawodowej i od problemów dnia codziennego. Dla mnie to nie problem, a wręcz przyjemność – spakować się w piątek wieczorem i wyjechać na weekend. Wstać o czwartej rano i obejrzeć nowy obiekt. Często dostaję pytania w jaki sposób usuwam ludzi z otoczenia zamku, czy używam Photoshopa. A ja nie umiem go obsługiwać. Robię to metodą tradycyjną – wstaję skoro świt, kiedy wszyscy inni jeszcze śpią. To jest fajne, bo mogę też poprzebywać sam na sam tylko w swoim towarzystwie.
Na Twoim profilu są zdjęcia zamków z Europy, planujesz dalsze wycieczki?
Byłem poza Europą, na przykład w Libanie. Było to niestety kilka tygodni po zamachach terrorystycznych, więc było tam mnóstwo policji i straży przed każdym historycznym obiektem. Europa jest najbezpieczniejsza i same zamki wyglądają też najlepiej. Chciałbym pojechać kiedyś do Japonii. Planów jest wiele. Nawet jeśli wybieram destynację pod urlop wypoczynkowy, zwracam też uwagę na to, czy są tam jakieś zamki. Obiecuję mojej rodzinie, że nie będę ich ciągał za sobą po tych zabytkach, ale i tak zawsze znajduję jakieś dwa, trzy dni na ich zwiedzanie. Staram się zaciekawić innych swoją pasją, z czego często wynikają śmieszne sytuacje. Kiedyś byłem ze znajomymi w Wenecji na placu św. Marka i zacząłem opowiadać o zabytkach, po jakimś czasie okazało się, że słucha mnie tłum ludzi.
Czyli ciągle otrzymujesz dowody na to, że powinieneś iść w tym kierunku.
Tak, ludzie naprawdę się tym interesują. Mnóstwo osób pisze do mnie, że dzięki mnie odwiedzili jakieś miejsce. Wciąż nie mogę wyjść z podziwu, że to, co traktowałem jak zabawę, okazało się inspiracją dla wielu osób.
Jaki jest według Ciebie najpiękniejszy zamek w Europie, a jaki w Polsce?
W Europie historyczna siedziba rodu von Eltz. Dlatego, że jest to prawdziwa średniowieczna warownia, a wygląda jak zamek z bajki. Jest zamkiem nizinnym i fajne jest to, że jest siedzibą rodową od trzydziestu trzech pokoleń. A jeżeli chodzi o Polskę to Pałac w Mosznej i Malbork, który jest największym ceglanym kompleksem zamkowym na świecie.
Podzielisz się z nami historiami związanymi z wrocławskimi zabytkami?
Mogę opowiedzieć Ci o Casanovie, który przyjechał do Wrocławia odwiedzić swojego przyjaciela z Wenecji kanonika Bastiniego mieszkającego na Ostrowie Tumskim. Dużo razem imprezowali. Z Wrocławia przywiózł ze sobą dwie pamiątki – kurtyzanę i syfilis. A już bardziej na poważnie, warto wiedzieć, że we Wrocławiu było kiedyś pięć zamków. Zostały dwa – Pałac Królów Pruskich i Centrum Kultury Zamek w Leśnicy.
A co się z nimi stało?
Jeden, ten przy Uniwersytecie Wrocławskim, został zburzony, ponieważ taka była decyzja władz kościelnych. Po prostu stwierdzili, że go nie potrzebują. Z pozostałych zostały tylko drobne fragmenty w okolicach kościoła Św. Marcina na Ostrowie Tumskim oraz Arsenału.
Szkoda, że już ich nie ma, bo dzięki nim Wrocław zapewne byłby jeszcze bardziej magiczny.
Nadal taki jest. Warto się rozglądać, spacerując po tym mieście, bo możemy dostrzec wiele pozostałości, jak choćby po murach miejskich, które swoją drogą zburzył nam Napoleon. Ostatni zachowany fragment możemy znaleźć niedaleko Hali Targowej. Stoi tam Baszta Niedźwiadka z XIV wieku. W czasie ostatniej wojny mocno ucierpiała, ale została odbudowana. Podczas rekonstrukcji wmurowano w nią kamienną rzeźbę niedźwiadka odnalezioną w zwałach powojennych gruzów. Od tej rzeźby baszta zyskała swą dzisiejszą nazwę.