NADO czyli połączenie autorskiej galerii designu z warsztatem ceramicznym. Barbara Śniegula to jedna z założycielek NADO, dzięki której to wyjątkowe miejsce ma swój niepowtarzalny, autorski charakter. Spacerując po wrocławskim Nadodrzu nie można się powstrzymać, by choć na chwilę nie zatrzymać się przy witrynie NADO i obserwować proces tworzenia prawdziwych dzieł sztuki.

Aleksandra Pająk: Skąd pomysł na połączenie autorskiej galerii designu z warsztatem ceramicznym?

Barbara Śniegula: Tak to zazwyczaj funkcjonuje na świecie. Pracownia, w której powstają rzeczy i jest też galeria, showroom w którym te rzeczy można kupić prosto od projektanta. Zależało nam, aby ludzie widzieli w jaki sposób powstają te rzeczy. Ceramika dzisiaj niestety przechodzi kryzys i wszystkie fabryki porcelany upadają. To się wiąże z zalewem naczyń z Chin, czy jakby z cenami w Ikei, gdzie rzeczy są masowo produkowane. Nasza ceramika jest autorska, to są krótkie serie, rzeczy są przez nas projektowane i wykonywane tutaj na miejscu – stąd wynikają wyższe ceny. Dla człowieka, który nie ma kontekstu i nie widzi jak bardzo czasochłonne jest powstawanie tej ceramiki, ile godzin trzeba poświęcić, aby powstał jeden kubek, to te ceny są absurdalne i horrendalne, bo wynikają z niewiedzy. Natomiast jak widzą jak to powstaje, a mają okazję dzięki tej witrynie, która jest u nas w pracowni, to zmienia ich sposób myślenia o cenie. Jeśli chodzi o witrynę, to na początku było to trudne, bo było nam bardzo ciężko się przyzwyczaić, czułyśmy się jak w telewizji, ciągle obserwowane.

Jak działa Nado? Czy cały proces dzieje się tutaj: tworzone są projekty, później są formowane, wypalane i od razu trafiają na półki?

Barbara: Tak, co nas odróżnia od innych galerii to to, że same projektujemy – tutaj są tylko rzeczy tych osób, które w tym miejscu działają albo działały. Otwierając NADO zaczynałam współpracę z Kiną Górską i Natalią Gruszecką. Teraz każda z nas ma już swoją własną firmę. Kinia wyjechała do Anglii i ma pracownię w Oksfordzie, ale nadal mamy jej rzeczy. W tej chwili mamy jeszcze moje projekty i nowej artystki – Magdy Łysiak. Znamy się od studiów, ale pracujemy trochę w inny sposób – dzięki Magdzie w NADO pojawiły się kolory, wcześniej mieliśmy tylko biel, złoto i platynę. Charakter zmienia się wraz z osobą, która tu przebywa. Dzięki temu myślę, że to wszystko jest spójne i bardzo indywidualne.

Od czego zaczęła pani swoją przygodę z rzemiosłem?

B: Na studiach i praktykach poznałam mnóstwo technik, których jest naprawdę bardzo dużo, ale dzięki temu projektujemy rzeczy od razu, biorąc pod uwagę technikę w której one powstaną. Natomiast my i to miejsce słyniemy z techniki odlewniczej, bo każda osobą, która tutaj była w ciągu 7 lat działalności Nado pracowała w tej technice – to wiąże się z tym, że trzeba mieć specyficzne myślenie już na etapie pracy projektowej – tak zaprojektować model, by bez problemu wychodził z formy. Nie każdy projektant ma tego świadomość na samym początku, a szczególnie trzeba brać pod uwagę to, że porcelana jest uważana za najtrudniejszą i najbardziej kapryśną ze wszystkich glin. Prawdą jest też, że jest najbardziej szlachetna i delikatna, ale przez tą kapryśność trzeba mieć sporo doświadczenia by z nią pracować. Niestety, jeśli chodzi o porcelanę, to trzeba dużo jej najpierw zniszczyć, żeby nabrać wprawy. Wszystko jest kwestią praktyki, tylko nie wolno się poddawać.

Jaka technika stosowana jest w Nado? Jakie materiały są wykorzystywane?

B: Przede wszystkim porcelana i porcelit. Z porcelitu zazwyczaj są robione kolorowe rzeczy, a do ozdoby porcelany stosujemy złoto i platynę, wbrew temu co myśli większość osób, że jest to srebro.

Poza materiałami, co jeszcze jest potrzebne, żeby tworzyć? Jak ważna jest swoboda artystyczna?

B: Przede wszystkim potrzebny jest pomysł, a w technice, którą stosujemy potrzebne są też formy gipsowe. Droga od projektu do gotowego obiektu do użycia jest bardzo długa. Najpierw zaczynamy od procesu projektowania, szkicowania, potem wybór konkretnego rysunku, tworzenie modeli przestrzennych, formy pierwszej-matki, potem modelu z gipsu, wielu pozostałych elementów, więc ta swoboda twórcza jest na poziomie projektowania, potem to już jest jedynie rzemiosło i bardzo precyzyjne odlewanie, pilnowanie czasu, by nie przegapić odpowiedniego momentu wyciągnięcia kubka z formy. Jest to praca wymagająca dobrego planowania i dużej dyscypliny.

Co daje największą radość w całym procesie tworzenia?

B: Niezmiennie oczekiwanie na gotowy produkt i moment, kiedy można otworzyć piec. Cały proces jest w pewnym stopniu powtarzalny, ale kiedy otwiera się piec po pierwszym wypale zawsze jest ten moment niecierpliwości i podekscytowania, jakby otwierało się pudełko z prezentem, to nigdy się nie nudzi. W ceramice jest oczywiście margines błędu, który trzeba założyć – czasem przez złą pracę pieca lub nasze niedopatrzenie zdarzają się niespodzianki, które są czasami przykre, a czasami bezcenne, bo wychodzą dzięki temu przepiękne unikaty.

Nado to jedyne w swoim rodzaju, unikatowe projekty. Skąd czerpie pani inspirację, by tworzyć tak oryginalne rzeczy?

B: Zazwyczaj są to inspiracje wynikające z moich fascynacji lub bliskich mi osób. Muszę czuć emocjonalny związek z rzeczą, by chcieć ją uwiecznić i potem powielać Czasami realizuję niszowe projekty na zamówienie klientów, ale pod warunkiem że oczekiwany produkt ma coś w sobie intrygującego, coś nieoczywistego, jakiś aspekt wywołujący ciekawość lub radość. Na szczęście mam ten komfort, że nie muszę brać każdego zlecenia by się utrzymać. Staram się, by przy realizacji zamówienia być w zgodzie ze sobą i z własnym poczuciem estetyki. Jak czuję, że chcę coś zrobić, coś co mnie dotknęło, poruszyło lub po prostu to lubię, to to robię.

W jakim kierunki chciałaby pani, żeby pracownia się rozwijała?

B: Na razie pracownia rozwija się wciąż w kierunku w jakim sobie założyłyśmy i chciałabym, żeby tak pozostało. Chcemy nadal utrzymać jej autorski, unikatowy charakter i zarażać Wrocławian swoją pasją do ceramiki.

Jak się tworzy we Wrocławiu?

B: Wrocław się otwiera i jest coraz więcej osób, które myślą w różnych kierunkach. Miasto nas docenia i promuje, przy projekcie rewitalizacji Nadodrza dostałyśmy szansę, za co jesteśmy bardzo wdzięczne, bo to dzięki niej tu teraz jesteśmy.

 

 Zdjęcia do artykułu wykonała Marta Olejnik.

Chcesz poznać inne inspirujące osoby z Wrocławia? Bądź na bieżąco!

 

Categories: Ludzie

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *