Pan Elegant to zakład klasycznego fryzjerstwa męskiego, częściej określanego obecnie Barber Shopem. Jest to miejsce, które powstało cztery i pół roku temu, czyli konkretna pierwsza liga w branży, która rozwija się z dnia na dzień.
Ilość mężczyzn dbających o siebie cały czas rośnie, co doprowadza do coraz większego zainteresowania tematem. Wiąże się to również z brakiem terminów w zakładach. Pan Elegant jest dla klientów ceniących sobie dostępność fryzjera oraz wykonaną najwyższą jakość w miłej i luźnej atmosferze. Za sukcesem tego zakładu stoi wzajemna współpraca wielu ludzi, którzy angażują się w swoją pracę, a jednocześnie nie czują, że w niej są. Opowiedzieli nam o tym właściciele Janek i Sławek oraz szefowa fryzjerów Justyna.
Aleksandra Bura: Kim jest Pan Elegant?
Janek i Sławek: Pan Elegant to przede wszystkim klasyczny mężczyzna.
Ponadczasowa klasyka, która jest zawsze modna, wierna swoim starym ideałom. Jakość strzyżenia jest tutaj najbardziej istotną rzeczą. Nazywanie strzyżenia klasycznym, a wykonanie tego to dwie różne rzeczy. Myślę, że u nas w zakładzie jest to wykonywane a nie tylko nazwane. Nasi goście wiedzą najlepiej kim jest Pan Elegant, bo to oni sami nim są bądź się nim stają. Pan Elegant to przede wszystkim ludzie, którzy go tworzą i odwiedzają. To każdy kto przekracza nasz próg i chce poczuć prawdziwą męską atmosferę. Ze zwykłego strzyżenia możemy zrobić małe męskie święto.
Od czego to wszystko się zaczęło? Ktoś was zainspirował?
Janek: Powstanie było bardzo banalne. Zapuściłem brodę na przełomie 2011 a 2012 roku, kiedy rynek usług fryzjerskich dla mężczyzn jeszcze praktycznie nie istniał. Pracowałem wtedy w branży wizerunkowej. Na etapie zapuszczania brody, zauważyłem, że wygląda ona coraz gorzej, a nie miałem kogoś kto mógłby się nią zająć, bo na tamten moment nie było miejsc, w którym taką usługę wykonano by mi „ od ręki”. Wpisałem w wyszukiwarkę „golibroda Wrocław”. Na 8 stronie wyszukało mi zakład, który odwiedziłem i gdzie poznałem Matiego, znanego w branży jako Mati.
Sławek: Lata mijały a takie zakłady nadal nie powstawały. W 2015 roku kiedy to ja zastanawiałem się nad zmianą pracy wpadliśmy z Jankiem i Mateuszem na pomysł otworzenia maksymalnie wyluzowanego męskiego azylu.
Janek: Tak, dokładnie. Ustaliliśmy, że ja jako PR-owiec zajmę się sferą wizerunkową, Sławek sprawami technicznymi i papierami, a Mati był barberem, który znał się na rzeczy, już na tamte czasy jak mało kto i to on tak naprawdę nas zainspirował.
Czym różni się Pan Elegant od zwykłego salonu fryzjerskiego?
S: Przede wszystkim atmosferą, która tutaj panuje. A jeśli chodzi o fach to tym, że jesteśmy wyspecjalizowani, gdyż stawiamy na klasyczne fryzjerstwo męskie. Nie robimy żadnych koloryzacji, nie dokładamy fajerwerków, robimy jedną rzecz a porządnie. Chcemy, aby strefa komfortu dla mężczyzn w Elegancie pozostała w kanonach klasycznego cięcia.
J: Pan Elegant znajduje się w pobliżu wielu zakładów pracy, świetnie ogląda się prawników, którzy rozpinają garnitury, luzują koszule, ściągają krawaty i mówią „mogę się wyluzować”. Można śmiało stwierdzić, że Pan Elegant to proste miejsce, bez zbędnego komplikowania.
Zakład wzajemnej współpracy, naszej i gości. Dodam, że wszystko okręcamy wokół lokalnych dostawców, importerów i dystrybutorów. Tworzymy miejsce, w którym goście czują się dobrze „po naszemu” bo nikt niczego nie udaje. Wyróżnikiem jest też nasza naturalność, wzajemne wsparcie i praktycznie nie zmieniająca się od 4 lat załoga. Na ten moment możemy również pochwalić się rychłą premierą naszej firmowej i naturalnej linii kosmetyków męskich oraz unisex „SZTOS” – a uda nam się je wyprodukować, dzięki lokalnej wrocławskiej kolaboracji z hardo stawiającą kroki w branży firmie DUELIST.
Jak w takim razie zostać barberem?
Janek i Sławek: My nie jesteśmy barberami. Aby nasz zakład funkcjonował, jak funkcjonuje, ktoś musi nad tym czuwać, więc nie mielibyśmy czasu na stanie za fotelem i strzyżenie, choć kusiło nas nie raz, żeby się tego nauczyć. Szefową naszych fryzjerów jest Justyna.
Justyna: Ja golibródką, barberkom zostałam przypadkiem. Miałam chęć rozwijania się, bo pochodzę z małego miasta, w którym tej możliwości nie było. Od zawsze chciałam nauczyć się golenia brzytwą i pracy przy zaroście. To jest historia fryzjerstwa, która na jakiś czas zanikła, ale fajnie, że znów powróciła i od mniej więcej 5 lat prężnie się rozwija. Teraz to ja szkolę innych i przekazuję wtedy całą wiedzę jaką posiadam. 10 lat pracy przekładam na osobę, którą uczę. Tyle, ile dana osoba wchłonie, to już jest jej. Ja zawsze dążę do tego, by uczyć ich tak, by stali się lepsi ode mnie, aby standard był wykonywany na danym poziomie lub wyższym.
Zdarzyło Ci się kiedyś, że komuś nie spodobała się fryzura, którą zrobiłaś?
Justyna: Każdą fryzurę jesteś w stanie zmienić. Zawsze przed wypuszczeniem klienta z fotela pytamy, czy jest zadowolony. Jeżeli mówi, że coś jednak nie gra, to od razu zmieniamy tak, aby w pełni go zadowolić. Ważne jest również wyczytanie tego, co dany klient potrzebuje, czego staram się dowiedzieć, przed rozpoczęciem strzyżenia. Jedynym aspektem, który może wpłynąć na niezadowolenie z efektu końcowego, to kwestia niedogadania się. Często klienci przychodzą ze zdjęciem z Instagrama, którym mam się inspirować podczas strzyżenia, a nie zdaje sobie sprawy z tego, że nie na każdej głowie wszystko da się zrobić.
Masz swój ulubiony styl?
Justyna: Nie. Ja działam na materiale jaki w danym momencie mam. Nie pracuje na żadnych widełkach, trzymam się jedynie klasycznego fryzjerstwa.
Skąd wzięło się określenie Barber?
Janek: Barber Shop z angielskiego to zakład fryzjerski, a Barber to po prostu fryzjer. Co więcej, początkowo myśleliśmy, że chodzi tylko o męski zakład fryzjerski – myliliśmy się. Za granicą Barber = fryzjer damsko męski. My częściej używamy słowa fryzjer, bo skoro mamy polski odpowiednik to po co korzystać z angielskiego? Nie mamy takiej potrzeby.
Sławek: Ciekawszą genezę ma słupek fryzjerski w kolorach niebiesko/biało/czerwonym. W Anglii kiedy przychodziło się golić do fryzjera, przy zacięciu wycierano brodę białym ręcznikiem, które następnie prali i wywieszali przed zakładem, aby schły. Ręczniki wskazywały na to, że znajduje się w danym miejscu fryzjer, kolor niebieski dołączył później jako symbol czystości danego miejsca. W Polsce takim symbolem był talerz balwierza, który służył za podkładkę pod akcesoria do golenia.
W czym tkwi tajemnica pozyskiwania klientów oraz jak dbać o przywiązanie obecnych?
Prężnie prowadzimy swoje social media i tak naprawdę bez tego byłoby nieco trudniej. Mimo wszystko, to nie te lajki z Insta czy FB dla nas się liczą, tylko ten jeden najważniejszy lajk obecnego gościa wstającego z fotela. Te zadowolenie, uśmiechnięta twarz i wychodzący klient ubrany w dobrą fryzurę a przede wszystkim w pewność siebie.
Kto się u was strzyże? Kim są wasi klienci?
J: Pan Elegant przeznaczony jest dla wszystkich mężczyzn bez granicy wiekowej „do” , lecz z granicą wiekową „od” ze względu na to, że w zakładzie leje się alkohol i używa słów, uznawanych za wulgarne, o czym ostrzegamy na samym wejściu. Do Pana Eleganta przychodzą goście nawet w wieku naszych dziadków i pradziadków.
S: Wspominamy również taką sytuację, kiedy na jednym z foteli usiadł prezes banku Credit Agricole, na drugim motorniczy tramwaju w wieku mniej więcej 40 lat, a na trzecim fotelu chłopak około 20 lat ubrany w dres, bo chwilę przed był na siłowni. Siedzieli, opowiadali żarty, rozmawiali. Toczyła się gorąca dyskusja na przeróżne tematy. W normalnym świecie oni by się nie spotkali, a jedynie szerokim łukiem ominęli wzajemnie na ulicy.
Jak dbacie o przywiązanie swoich dotychczasowych klientów? Co sprawia, że chętnie wracają w wasze progi?
J: W Elegancie to klient decyduje czego i jak chce. Jeżeli widzimy, że jest niezadowolony, to nie bierzemy pieniędzy, a mówimy, że ma wrócić za dwa tygodnie po nową fryzurę, taką jaką chce. Najczęściej te „coś nie tak” podczas pierwszego zderzenia się z efektem końcowym jest zwyczajnie kwestią nieprzyzwyczajenia. Okazuje się, że wcześniej niezadowolony klient po dwóch dniach stwierdza, że to właśnie jego fryzura.
Tak jak mówiłem wcześniej to nasza naturalność i kwestia możliwości czucia się tu „po naszemu” jest kluczem do sukcesu. Autentyczność zawsze przyciąga ludzi.
S: Kolejną rzeczą są zdecydowanie nieodległe terminy. Dla naszych gości jesteśmy dostępni. Maksymalnie na wizytę czeka się 5 dni, a wszystko za sprawą umiejętności szacowania trwania strzyżenia danego gościa za pomocą dokładnego wywiadu dotyczącego długości włosów, posiadania brody itp. Nasza ideą jest to, że fryzjer ma być dostępny. Nie zapominajmy, że to nadal tylko proces strzyżenia włosów, który owszem może być zrobiony w świetnej formie i przez świetnych ludzi, ale nadal to skracanie włosów, którego potrzebujemy czasem z dnia na dzień. Czekanie miesiącami na fryzjera w innych zakładach jest czymś bardzo słabym.
W naszej ideologii prowadzenia zakładu wręcz niepojęte, bo wtedy wytwarza się hermetyczna przestrzeń, do której nikt z zewnątrz nie ma wstępu, bo nie ma wolnych terminów.
Na jaki aspekt prowadzenia salonu zwracacie największą uwagę? Co jest waszym zdaniem najważniejsze – żeby to wszystko dobrze funkcjonowało.
Bez ludzi to miejsce, to tylko puste mury z fajnym logo. Cały czas wpajamy naszym współpracownikom, że potęgę każdego kultowego miejsca tworzą ludzie.
Największym sukcesem tego miejsca jest to, że gdybyś spytała kogokolwiek z pracowników, to żaden nie powiedziałby, że jest tutaj w pracy. Jesteśmy tu, żeby spędzać razem czas, spotkać się i robić razem fajne rzeczy. Korzystając z okazji chciałbym zaapelować do wszystkich przedsiębiorców – dbajcie o swoich pracowników, twórzcie miejsca, lokale, co tylko chcecie, ale ważne, że z ludźmi i dla ludzi. Zadbajcie o swoich pracowników, a oni zadbają o waszych gości. To jest święta zasada.
Czy barber to zawód czy styl życia?
J:W byciu fryzjerem liczą się trzy rzeczy : zaangażowanie, zaangażowanie i zaangażowanie. Fryzjer w Panu Elegancie to ktoś nieustraszony. To styl życia, fryzjerstwo to życie.
Czy jest coś jeszcze o czym chciałbyś nam opowiedzieć, dodać? Może jakąś ciekawostkę?
J: Wspominałem, że na etapie zapuszczania brody w pewnym momencie wyglądała tragicznie. To ciekawostką jest, że do tej pory tak w sumie wygląda, bo wiele na niej testujemy, nowe kosmetyki, jak i również nowych barberów w zakładzie. Wychodzimy z założenia, że osoba, która ogarnia tego „krzaka” ogarnie już chyba wszystko. Zgodnie ze starym przysłowiem “szewc bez butów chodzi”. (śmiech)