Tutek Video – dom produkcyjny we Wrocławiu, który założył Wojtek Januszewski, znany jako Tutek. Swoją pracę połączył z pasją, a pierwsze filmy kręcił sam, jeżdząc na desce ze znajomymi. Dzisiaj z całą ekipą realizuje produkcje m.in. dla World Games 2017, Gali MMA, Akademii Mistrzostwa Sportowego.
Marta Olejnik: Skąd wziął się pomysł na nazwę?
Wojtek Januszewski (Tutek): To moja ksywka, którą zapoczątkowali moi rodzice. Później zacząłem się tak przestawiać i podłapali to znajomi. Swoją firmę też tak nazwałem, bo wszyscy znali mnie jako „Tutek”.
Kto jest dla Ciebie inspiracją?
Tutek: Nie mam jednej inspiracji, na której się wzoruje. Głównie czerpię inspiracje z teledysków muzycznych – w większości rockowych i metalowych, bo takiej muzyki słucham i jest mi bliska. Skupiam się na pojedynczych kadrach, obrazkach, jednak w pracy bardziej koncentruję się na tym, co widzę i jak najlepiej przedstawić to jako kadr.
Kręcenie filmów to pomysł na biznes czy pasja, która zamieniła się w pracę? Z tego co wiem, przynajmniej 5 lat działasz w branży, jak wspominasz początki?
T: Wszystko zaczęło się od jazdy na deskorolc e.Na początku gimnazjum z pomocą rodziców kupiłem pierwszą lustrzankę i błyskawicznie zainteresowałem się robieniem zdjęć. Fotografowałem kolegów kiedy jeździliśmy. Tak naprawdę wszystkie zdjęcia kręciły się wokół deski. Następnie ktoś usłyszał, że robię zdjęcia i zostałem zaproszony do współpracy przy tworzeniu relacji z imprez. Były to moje pierwsze działania komercyjne. Bardzo pozytywnie się to przyjęło i po roku robiłem regularnie zdjęcia na imprezach, po czym kupiłem lepszy aparat z możliwością nagrywania filmów. Przygoda z filmem jest podobna do tej z fotografią, również początki działy się podczas jazdy na desce, gdzie testowałem swój sprzęt. Kiedy rozpoczęła się era nagrywania lustrzankami (ok. 4 lat temu), przestałem myśleć o fotografii i skupiłem się na video. Od kręcenia znajomych na dece przeszedłem na relacje z imprez, po czym wiele osób dowiedziało się czym się zajmuję. Zaczęli się zgłaszać, praca zaczęła się kręcić, ale to chyba tak, jak wygląda branża freelancerska. Stopniowo szło to do przodu i z działania na zleceniach, czy umowach o dzieło – musiałem założyć firmę. Głównym impulsem była współpraca z Polsatem dla Fight Exclusive Night (gale MMA), gdzie tworzyliśmy materiały do telewizji. Była potrzebna większa ekipa, z którą działamy do dzisiaj.
Jak branża się rozwinęła w tym czasie?
T: Przez ostatnie 5-6 lat na rynku zwiększyło się zapotrzebowanie na „contenty” (wideo, zdjęcia, grafiki). W internecie, w mediach społecznościowych rządzi głównie obraz. To nim ludzie chcą pokazać swoje marki/firmy. Równocześnie pojawiło się wiele osób, które się tym zajmują – robią to na naprawdę świetnym poziomie. Jednak rynek nie jest jeszcze przesycony i dla każdego znajdzie się praca odpowiednia dla jego możliwości.
Teraz wraz z ekipą działacie jako dom produkcyjny. Co to dokładnie znaczy?
T: Nie zajmujemy się tylko video, ale również fotografią – eventową, studyjną, portretami i grafiką. Oprócz kompleksowych usług oferujemy klientom samą realizację zdjęć, organizację produkcji, czy montaż. Również prowadzimy wypożyczalnie sprzętu wideo z szerokim asortymentem.
Jakie realizacje dają Ci najwięcej satysfakcji?
T: Najbardziej lubię realizacje, w których mamy swobodę działania w procesie twórczym, z pełnym zaufaniem od klienta. Ciężko się pracuje, jeśli klient ma swój pomysł i nie godzi się na jego konsultacje, nie przyjmuje naszych rad, jednak takie realizacje również realizujemy. Jednak nimi nie chwalimy się na naszej stronie i w social mediach.
Osobiście lubię przygotowywać relacje z eventów outdoorowych. W szczególności, gdy jest ładna pogoda.
Idąc krok dalej, masz etap produkcji, który lubisz najbardziej?
T: Mam kilka takich etapów:
Preprodukcja – proces kreatywny, w którym z klientem obmyślamy wspólnie założenia oraz przygotowanie storyboardów, choć mało klientów się na nie decyduje.
Podczas realizacji – lubię wdrażać w życie to, co zostało ustalone, stanąć za kamerą bądź przebywać na planie.
Są zlecenia, których się nie podejmujecie?
T: Nie montujemy amatorskich filmów z wakacji oraz wesel.
Gdzie widzisz siebie (i Tutek Video) za 10 lat? Jakie masz marzenia związane z pracą?
T: Ciężko mi to określić, stawiamy na ciągły rozwój.
Jestem zadowolony, że patrząc w przeszłość widzę nasz progres. Realizujemy jeszcze lepsze materiały niż wcześniej, lecimy dalej na zdjęcia, współpracujemy z ciekawymi ludźmi. To mnie buduje.
Jakie studia skończyłeś? Czy są potrzebne studia, aby zacząć? Jak „powinna” wyglądać ścieżka kariery?
T: Kończyłem Grafikę na Uniwersytecie SWPS we Wrocławiu. Dużo z tego wyniosłem, na pewno pomogło mi na początku w pojmowaniu świata filmowego. Ściera się z graficzną branżą. Dodatkowo poznałem tam świetnych ludzi. Jednak uważam, że jeśli chcesz działać w branży kreatywnej, nie są Ci potrzebne studia, ale jest właściwe źródło wiedzy teoretycznej. W dzisiejszych czasach fachu uczysz się z książek z internetu, na własnych błędach, ale najważniejsza jest chęć. Nie jest to zawód, który wykonuje się od 8 do 16, nie jest to spokojna praca, trzeba się starać i chcieć, ale to daje efekty, które weryfikuje rynek.
Dzięki swojej pracy macie możliwość zwiedzenia wielu miejsc. Czy jest coś szczególnego, dzięki czemu wracacie do Wrocławia?
T: To jest nasz dom, większość ekipy jest stąd. Tutaj mamy rodziny, przyjaciół, tutaj się wszystko zaczęło. Wracamy tu głównie dla ludzi i wrocławskiego klimatu, który jest jedyny w swoim rodzaju.
Możesz zdradzić ciekawe lokalizacje na fajne kadry we Wrocławiu?
T: Mam kilka ulubionych miejsc we Wrocławiu:
– “sedesowce na manhatanie” – świetna symetria i ciekawa architektura
– przy przystanku pod stadionem
– port miejski we Wrocławiu, kilka poziomów różnego rodzaju konstrukcji
– stricte filmowe: trójkąt i okolice Dworca Nadodrze, były tutaj nagrywane Most Szpiegów Spielberga oraz Zimna Wojna Pawlikowskiego, gdzie Wrocław grał Berlin
Lubię oglądać Wrocław. Często oglądam filmy, żeby zobaczyć jak filmowcy go przedstawiają.
Zdjęcia do artykułu wykonał Kacper Obrzut.